Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Maciej Klisz poinformował, że na terytorium Polski znad Ukrainy wleciał obiekt powietrzny. Trwają jego poszukiwania na terenie lubelskiej gminy Tyszowce. Armia zapewniła, że nie jest to rakieta, a "prawdopodobnie bezpilotowy statek powietrzny".

REKLAMA

W poniedziałek Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak powietrzny, którego celem była infrastruktura energetyczna w 15 ukraińskich obwodach (w tym tych leżących przy granicy z Polską). Prezydent Ukrainy poinformował, że rosyjskie wojska wystrzeliły "ponad setkę rakiet i blisko setkę dronów" Shahed 136/131.

W związku z rosyjskim atakiem na terytorium naszego wschodniego sąsiada i "zwiększoną aktywnością lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej", Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych tuż po godz. 7:00 poinformowało o poderwaniu polskich i sojuszniczych samolotów "celem zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej".

Obiekt powietrzny nad Polską

Na popołudniowym briefingu prasowym Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Maciej Klisz poinformował, że o godz. 6:43 na terytorium Polski wleciał znad Ukrainy obiekt powietrzny. Przekroczył on granicę Polski na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród. To miejsce było już kilkukrotnie atakowane przez stronę rosyjską, ze względu na znajdującą się tam elektrownię.

Mamy prawdopodobnie do czynienia z wlotem obiektu na terytorium Polski. Obiekt był potwierdzony radiolokacyjnie przez co najmniej trzy stacje radiolokacyjne - poinformował wojskowy.

Generał zapewnił, że obiekt był "w pełnej kontroli, w pełnym nadzorze" i wojsko było gotowe do jego zestrzelenia. W tej sprawie dowódca był w kontakcie zarówno z ministrem obrony narodowej, wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, jak i Szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesławem Kukułą.

Obiekt zaniknął po około 25 km na terytorium Polski. Ze względu na warunki atmosferyczne, nie byłem w stanie wydać komendy do jego zwalczania. (...) Obiekt zaniknął z systemów radiolokacyjnych. Obiekt nie został potwierdzony ani przez samoloty sojusznicze, ani polskie, jak również obiekt nie został potwierdzony wizualnie przez śmigłowce - poinformował.

Z charakterystyki wynika, że obiektem nie jest rakieta, nie jest to pocisk ani hipersoniczny, ani balistyczny, ani rakieta kierowana. Jest to prawdopodobnie obiekt typu bezpilotowy statek powietrzny, który w tej chwili, zgodnie z procedurami przyjętymi w państwie, określamy jako Niezidentyfikowany Obiekt Powietrzny - powiedział.

Według generała, obiekt poszukiwany jest na terenie gminy Tyszowce, znajdującej się ok. 25 kilometrów na południe od miejscowości Hrubieszów. Tam w tej chwili skoncentrowane są główne siły poszukiwawcze, te naziemne, i te powietrzne - przekazał.

Wojskowy zapewnił, że będzie raportował na bieżąco o dalszych postępach w poszukiwaniach obiektu. Przekazał, że jest w stałym kontakcie ze wszystkimi służbami, które "są predysponowane do tego typu poszukiwań".

Straż pytała o szkody, ale takowych nie ma

Poszukiwania obiektu powietrznego prowadzi ponad 100 mundurowych. Do sprawy odniósł się sekretarz gminy Tyszowce Wojciech Baj, który w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą poinformował, że w akcji biorą udział zarówno żołnierze, jak i policjanci.

Rano nas, mieszkańców, obudził hałas samolotów latających nad gminą i stąd też były informacje, że coś mogło na teren naszej gminy wlecieć, ale (...) oficjalnej informacji nie mamy - powiedział.

Nie ma też informacji o poszkodowanych bądź zniszczeniach. Padały pytania (...) do nas ze strony straży pożarnej, czy mieszkańcy zaobserwowali jakieś palące się rzeczy czy obiekty - nie było takich - zaznaczył sekretarz gminy Tyszowce.