Po skandalu ze wstrzymaniem unijnych pieniędzy na projekty informatyczne może powstać biała księga zaniechań popełnianych przez urzędników. Takiego rozwiązania nie wyklucza minister Michał Boni. Z powodu źle przygotowanych projektów najwcześniej za trzy lata będziemy się posługiwać elektronicznymi dowodami osobistymi.
W białej księdze ma się znaleźć lista nazwisk urzędników i polityków odpowiedzialnych za wdrażanie projektów informatycznych w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Mają tam trafić również osoby odpowiedzialne za to, że częścią projektów opiewających na prawie 150 milionów złotych musiało zainteresować się CBA oraz prokuratura. To przez działania tych urzędników Komisja Europejska zamroziła nam wszystkie środki na informatyzację. Chodzi o kwotę miliarda 200 milionów złotych - wylicza Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji.
Wśród zaniechań urzędników odpowiedzialnych za cyfryzację znalazły się: brak koordynacji działań, logiki, przejrzystości, brak odpowiednich testów i analiz kosztów utrzymania systemów informatycznych.
Przykładem jest projekt elektronicznych dowodów, na którym dziś rząd nie pozostawia "suchej nitki ". Ten projekt był źle zaprojektowany i w tej postaci wyrzucamy go do kosza. W tej postaci pełniłby rolę gadżetu. Bo to jest informatyczny Madoff, wymyśleć projekt, w którym mamy zintegrować rejestry PESEL-u, w którym mamy zintegrować rejestry aktów stanu cywilnego, ale nie wprowadzić ustawy, która by pozwalała zinformatyzować te rejestry. Ja nie chcę zdążyć z tym projektem. Uważam, że on by nie przyniósł tego efektu, który powinien nam przynieść - grzmiał minister Michał Boni.
Na razie szef resortu cyfryzacji zapowiedział tylko, że nie wyklucza powstania białej księgi "informatycznych zaniechań". Potrzebna będzie jednak do tego również wola polityczna. Za koronny przykład niedociągnięć, czyli projekt "e-dowodów" odpowiada rząd Platformy Obywatelskiej.
Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak bagatelizuje problem z cyfryzacją kraju. Pytany przez reportera RMF FM powiedział, że wokół zamrożenia funduszy unijnych na e-administrację powstał przesadny szum. Minister Pawlak twierdzi również, że jego kolega z rządu Michał Boni, szef resortu cyfryzacji, przesadza ze stwierdzeniem, że program skończył się klapą. W tym kontekście wicepremier wymienił rządowe sukcesy w dziedzinie internetu: w sieci można rozliczyć się z podatków, można też online zarejestrować firmę. Pesymizm ministra Boniego jest tu przesadny i nieuzasadniony - stwierdził Waldemar Pawlak. Jak dodał, Boni niepotrzebnie bije się w piersi i hamletyzuje, bo wcale nie są nam potrzebne, wielkie projekty informatyczne pełne wodotrysków. Szef resortu gospodarki bagatelizuje też ryzyko utraty przez Polskę ponad miliarda złotych z Unii. Ktoś nabroił i zrobił tam nadużycia to nie ma zmiłuj się - stwierdził Pawlak. Zasugerował, że polityczne konsekwencje już zostały wyciągnięte, bo nadzorujący cyfryzację politycy stracili swoje stanowiska. Nie wymienia dokładnie kto, ale zasugerował, że chodzi o byłe kierownictwo MSWiA.
Niech premier wytłumaczy się z blamażu przy cyfryzacji kraju - opozycja żąda informacji na temat nieprawidłowości i zaniechań przy wprowadzaniu e-administracji. Wniosek o sejmową debatę zapowiada SLD. Według polityków tego ugrupowania Donald Tusk powinien odpowiedzieć co najmniej na kilka pytań: jak uratować prawie miliard złotych z Unii Europejskiej, jakie projekty cyfryzacyjne uda się wdrożyć, kto odpowiada za bałagan w cyfryzacji oraz za zjawiska korupcyjne przy poszczególnych projektach cyfryzacyjnych.
Zdaniem posła Dariusza Jońskiego z SLD bicie się w piersi przez ministra Michała Boniego to za mało. Co się takiego w rządzie działo, że nikt nie miał czasu zająć się tak ogromnymi pieniędzmi - pyta Joński. Według szefa klubu PiS Dariusza Błaszczaka wyjaśnienia premiera nic nie ziemią. Będzie to jedynie okazja do mydlenia oczu i zwalania winy na poprzedników. To są zaniedbania tego rządu, rządu na czele którego stoi Donald Tusk - mówi. W tej sytuacji politykom PO trudno chować głowę w piasek choć niektórzy próbują. Polegliśmy wszyscy od wielu lat i trzeba bić się w piersi, ale jestem przekonany, że uda się te pieniądze odzyskać - podkreśla część z nich.
Wczoraj informowaliśmy, że Komisja Europejska zamroziła środki na e-administrację w Polsce. Decyzja zapadła po tym, jak CBA i prokuratura wszczęły śledztwo w sprawie korupcji w Centrum Projektów Informatycznych. W połowie maja zapowiedziano w Brukseli spotkanie wyjaśniające w tej sprawie.
Premier Donald Tusk - pytany przez RMF FM na początku grudnia, czy istnieje ryzyko, że Unia Europejska zamrozi nam pieniądze na projekty informatyczne - twierdził, że "nic mu na ten temat nie wiadomo". Podkreślał, że do tej pory nikt z Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie rozmawiał z nim o tym, że Bruksela może nałożyć na Polskę kary lub przestać przelewać pieniądze na niektóre realizowane przez nas projekty. Gdyby tego typu zagrożenie istniało, miałbym tego typu informację - stwierdził premier.
O sprawie korupcji w Centrum Projektów Informatycznych stało się głośno w październiku ubiegłego roku. Zatrzymano wtedy siedem osób, a sześć z nich usłyszało zarzuty. Aresztowano wówczas byłego dyrektora CPI Andrzeja M. i jego żonę oraz Janusza J. - szefa firmy podejrzanego o wręczenie M. łapówki za wygraną w przetargu dotyczącym informatyzacji resortu.