Komisja Europejska zamroziła środki na e-administrację w Polsce - chodzi o 1,2 miliarda złotych. Decyzję podjęto po tym, jak CBA i prokuratura wszczęły śledztwo w sprawie korupcji w Centrum Projektów Informatycznych. Rząd zapowiada walkę o uratowanie choć części środków.
Sporą część unijnych pieniędzy może się udać uratować, ale wszystko zależy od tego, jak Komisja Europejska przyjmie nasze wyjaśnienia. Minister administracji i cyfryzacji Michał Boni tłumaczył, że Bruksela automatycznie zamroziła pieniądze na wszystkie projekty informatyczne, choć nie do wszystkich były zastrzeżenia. Musimy się tym regułom podporządkować, a najlepszym sposobem podporządkowania się jest szybkie wyjaśnienie Komisji Europejskiej, że panujemy nad tymi projektami i że sami identyfikujemy to, co jest zagrożone, i mówimy, że za to nie będziemy chcieli odzyskać środków - zapowiada.
Projekty, które wycofamy, warte są prawie 150 milionów złotych. Nie będziemy chcieli, by były finansowane z unijnych pieniędzy, ale w ich miejsce mają zostać złożone inne projekty, których nie bada prokuratura.
Spotkanie wyjaśniające w tej sprawie zaplanowano na 15 maja w Brukseli.
Co ciekawe, premier Donald Tusk - pytany przez nas na początku grudnia, czy istnieje ryzyko, że Unia zamrozi nam pieniądze na projekty informatyczne - twierdził, że "nic mu na ten temat nie wiadomo". Podkreślał, że do tej pory nikt z Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie rozmawiał z nim o tym, że Bruksela może nałożyć na Polskę kary lub przestać przelewać pieniądze na niektóre realizowane przez nas projekty. Gdyby tego typu zagrożenie istniało, miałbym tego typu informację - stwierdził premier. O sprawie korupcji w Centrum Projektów Informatycznych stało się głośno w październiku ubiegłego roku. Zatrzymano wtedy siedem osób, a sześć z nich usłyszało zarzuty. Aresztowano wówczas byłego dyrektora CPI Andrzeja M. i jego żonę oraz Janusza J. - szefa firmy podejrzanego o wręczenie M. łapówki za wygraną w przetargu dotyczącym informatyzacji resortu.
To ta trójka usłyszała najpoważniejsze zarzuty - obaj mężczyźni dotyczące przyjęcia i wręczenia łapówki w wysokości 211 tysięcy złotych, a żona byłego dyrektora - prania brudnych pieniędzy.
Poza tym zarzuty w tej sprawie usłyszeli zastępca Andrzeja M. - Piotr K., pracownica Wydziału Promocji Projektów Informatycznych w dawnym MSWiA oraz członek rodziny Andrzeja M.
Na przełomie grudnia i stycznia prokuratura rozszerzyła zarzuty postawione w tej sprawie - dotyczą one już kilkumilionowych łapówek. Śledczy dokonali też od października kolejnych zatrzymań.