W tym tygodniu komitet protestacyjny zatwierdzi decyzję o formie policyjnego protestu. NSZZ Policjantów w piątek ogłosił, że rozpoczyna akcję protestacyjną w związku fiaskiem negocjacji płacowych z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Organizatorzy utrzymują w tajemnicy szczegóły akcji protestacyjnej. Ograniczają się do stwierdzeń, że już pracują nad formą protestu, która ma być wyjątkowo uciążliwa dla rządzących, a przez to skuteczna.
Nie wykluczają powtórki z 2018 roku, gdy funkcjonariusze masowo przechodzili na zwolnienia.
Teraz czas odgrywa główną rolę, bo związkowcy chcą wpłynąć na decyzję o przyszłorocznym budżecie, który został już przyjęty i trafił do senatu. Chodzi więc o wywarcie presji na senatorów, by dokonali poprawek w ustawie budżetowej.
Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, spełnienie postulatów policyjnego związku to kwestia kwoty kilku miliardów złotych w przyszłym roku.
Związkowcy zapowiadają też konsultacje z politykami, a także rozmowy z osobami, które potwierdziły, że będą kandydować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
W piątek Zarząd Główny NSZZ Policjantów ogłosił ogólnokrajową akcję protestacyjną w związku z brakiem porozumienia z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Chodzi m.in. o podwyżki dla funkcjonariuszy.
Pytany o protest mundurowych w Programie Pierwszym Polskiego Radia Tomasz Siemoniak przyznał, że "przyjmuje go ze smutkiem". Na pewno nie ma środków na 15-proc. podwyżki dla policjantów, natomiast pracujemy nad tym, żeby były środki na kwestie mieszkaniowe, które i przez samych funkcjonariuszy, komendantów czy związki zawodowe są podnoszone jako absolutnie temat numer jeden - dodał.