W sprawie posłów, którzy głosowali wczoraj kartami swoich nieobecnych klubowych kolegów, już wkrótce ma być wszczęte prokuratorskie śledztwo. Posłowie opozycji zastanawiają się jednak, czy nie powinno się prześledzić wcześniejszych głosowań w Sejmie. Mnożą się bowiem pytania, czy ten proceder nie trwał dłużej.
Aby sprawdzić legalność poprzednich głosowań, należałoby prześledzić i porównać wyniki głosowań z listami obecności i nagraniami telewizyjnymi.
Ciekawy wyniku takiego poselskiego śledztwa jest Donald Tusk. Jego zdaniem warto sprawdzić szczególnie te głosowania, gdzie ważyły się losy jednym, dwoma czy trzema głosami. Zaraz jednak dodaje: na myśl o tym, jakie będą tego skutki, po plecach przechodzą mi ciarki.
Takie ciarki u posła Tuska wywołują chociażby głosowania np. nad wotum zaufania dla premiera czy nad winietami. Wówczas SLD wygrywało kilkoma głosami, a decydowała nieobecność opozycji.
Konwent Seniorów już właściwie takie małe śledztwo przeprowadził. Obejrzano nagranie z wczorajszego feralnego głosowania. I ta taśma właściwie okazała się bezużyteczna.Ta część sali, gdzie najpewniej poseł Chaładaj zagłosował za posła Czerniawskiego – tak jak myśmy to oglądali - nie było widoczne - mówił Tomasz Nałęcz.
Obrady parlamentarzystów rejestrują kamery wewnętrznej telewizji sejmowej, ale nie śledzą one ruchu każdego posła. Wszystkie nagrania są archiwizowane i będą przechowywane przez następne 50 lat.
Dodajmy także, że każdy poseł przed wejściem na salę powinien się wpisywać na listę obecności, ale obowiązek ten nie jest zbytnio przestrzegany. Zazwyczaj listy obecności zastępują wydruki z głosowania, które - jak się okazuje - mogą być fałszowane.
Foto: Archiwum RMF
17:40