Popieramy, walczymy, podpatrujemy, słuchamy - tak o potrzebie zagranicznych wojaży w rozmowie z reporterem RMF FM mówi Jarosław Jóźwiak - zastępca dyrektora gabinetu prezydenta Warszawy. W ubiegłym roku aż 10 razy był na służbowych wyjazdach zagranicznych. Rozrzutność? Skąd. "Jeszcze 10 lat temu urzędnicy latali pierwszą klasą, a w tej chwili tylko i wyłącznie klasa ekonomiczna, a bardzo często i tanie linie lotnicze" - zaznacza.
Mariusz Piekarski: Ze statystyk wynika, że w zeszłym roku był pan 10 razy na służbowych wyjazdach zagranicznych. To zaraz za panią prezydent; drugi najlepszy wynik, a chciałbym zapytać: dlaczego? Czy w pana pracy takie wyjazdy zagraniczne są niezbędne?
Jarosław Jóźwiak: Przede wszystkim zacznijmy od tego, że jestem odpowiedzialny za kontakty zagraniczne Warszawy. Dwa wydziały, które tym się zajmują: Wydział Kontaktów, który współpracuje z naszymi partnerskimi miastami i Wydział Projektów Zagranicznych, podlegają pode mnie, w związku z tym rzeczywiście takie wyjazdy odbywałem. Głównie to były kierunki europejskie i najczęściej, bo aż trzy razy Bruksela.
I co my jako warszawiacy mamy z takich wyjazdów np. do Brukseli? Co dzięki temu udało się zrobić tu w Warszawie?
Miedzy innymi w Brukseli walczyliśmy na konferencji o kształt przyszłego Funduszu Spójności, popieraliśmy mocno postulat i to nie tylko w imieniu Warszawy. Jako wiceprzewodniczący organizacji Eurocities zrzeszającej wszystkie największe miasta, prezentowaliśmy stanowisko i lobbowaliśmy w Komisji Europejskiej za tym, aby dla miast właśnie stworzyć specjalny strumień pieniądza na projekty infrastrukturalne. Taka propozycja ze strony pana komisarza Hahna, którego mocno wsparliśmy, trafiła do Komisji Europejskiej. Walczymy dalej o te pieniądze, bo są to konkretne pieniądze, które trafią mam nadzieję, do warszawiaków.
A co dzięki tym wyjazdom udało się już zrealizować tutaj w Warszawie? Czy mamy już jakieś wymierne efekty, które da się policzyć?
Na pewno można wspomnieć wizytę na początku roku w Wiedniu, na zaproszenie władz Wiednia razem z Urzędem Wojewódzkim szkoliliśmy się w zakresie Euro, w zakresie procedur bezpieczeństwa, organizacją tego typu imprez. I skorzystaliśmy z tego. Jak państwo widzieli przebieg imprezy w zakresie bezpieczeństwa i organizacji Euro był chyba dosyć słuszny. Kolejną taką sprawą, którą mogę przytoczyć jest temat rowerów miejskich. Co prawda nie w zeszłym roku, ale trzy lata temu podczas wizyty w Paryżu z takich rowerów mieliśmy okazję skorzystać - zostały nam zaprezentowane. Taki system rowerowy powstał w Warszawie, a efektem takiej podróży jest chociażby podpatrzenie tego, że u nas nie ma problemu z tym, że jeżeli nie można oddać roweru, to nie trzeba szukać kolejnej wolnej stacji, tylko można przypiąć jeden rower do drugiego, czego w Paryżu czynić nie można i to jest taki konkretny wymierny efekt chociażby.
Tego bez tych wyjazdów nie dałoby się zrobić? Wiedza, którą tutaj możemy zdobyć przez internet, itd. - w końcu jesteśmy bardzo połączeni ze światem, więc czy bez tego nie udałoby się tego zrobić?
Wie pan, zawsze jest różnica taka, że w internecie na ogół każdy się chwali swoimi osiągnięciami. A jak pan chce poznać słabości systemu, to niestety trzeba go albo przetestować, albo zobaczyć, albo porozmawiać z tymi, którzy go budowali. Między naszymi miastami partnerskimi, takimi np. jak Berlin mamy bardzo dobra współpracę i oni nas często ostrzegają, np. przed Euro mieliśmy kilka takich wymian i ostrzegali nas ze swojego doświadczenia (oczywiście publicznie się nie przyznają do swojego błędu) mówią: zwróćcie uwagę na to i na to. Są pewne doświadczenia, które się zdobywa i dzięki którym, mam nadzieję, w Warszawie będzie coraz lepiej się żyło.
W czasie kryzysu lepiej nie ograniczać takich wyjazdów, czy to nie ma sensu?
Jak najbardziej ograniczamy. Przypomnę, że kiedyś, jeszcze 10 lat temu urzędnicy latali pierwszą klasą. Zdarzały się loty concordami, a w tej chwili tylko i wyłącznie klasa ekonomiczna, a bardzo często również i tanie linie lotnicze.