Wprawdzie Lew Rywin od wczoraj siedzi w więzieniu, ale wielu zastanawia się pewnie, jak długo? Czy powtórzy się historia sprzed kilku miesięcy, kiedy to po 43 dniach odsiadki sąd apelacyjny wypuścił producenta filmowego.
Adwokaci Lwa Rywina nie składają broni. Wprawdzie wczoraj sąd przekonywał, że od decyzji o wsadzeniu go do więzienia nie ma już odwołania, ale już dziś sędzia Wojciech Małek wyjaśnia, że prawo jest mało precyzyjne i trzeba się będzie zastanowić, czy obrońcom Rywina przysługują jakieś odwołania czy nie. Czasem zdarza się, że strony wnoszą środek odwoławczy i sąd musi zdecydować, czy on przysługuje czy też nie - tłumaczy.
Adwokaci złożyli więc odwołanie, ale i skargę - przekonują, że Sąd Okręgowy w Warszawie, zamykając Rywina w więzieniu, złamał nakaz sądu wyższej instancji; sąd apelacyjny uwolnił Rywina zza krat i orzekł, że skazany producent filmowy może tam wrócić, ale po zbadaniu jego stanu zdrowia i po wyczerpaniu całej procedury odwoławczej. A - jak przekonują adwokaci Rywina - ani jedno, ani drugie nie miało miejsca. Przypominają także, że dziwnym trafem wsadzeni Rywina za kraty zbiegło się z tworzeniem rządu i nominacją nowego ministra sprawiedliwości.
Lew Rywin wczoraj po południu został doprowadzony do więzienia na warszawskim Mokotowie. Mieszka w zwyczajnej 3-osobowej celi, a lekarze z zakładu na Rakowieckiej orzekli, że nie ma potrzeby, by Lew Rywin musiał być umieszczony w więziennym szpitalu.