Znana hollywoodzka aktorka Angelina Jolie usunęła obie piersi w ramach profilaktyki raka - ta wiadomość zelektryzowała świat. Opinie o słuszności tej decyzji są podzielone: jedni chwalą ją za odwagę, inni zarzucają zbyt wielką ostrożność, a nawet głupotę. Specjaliści twierdzą jednak, że jej decyzja była słuszna. To rozwiązanie jest radykalną profilaktyką, jednak z dużym prawdopodobieństwem może uchronić przed zachorowaniem na raka piersi. Zwłaszcza, że jak pokazują statystki, większość kobiet w Polsce nie bada się regularnie.
Obustronna mastektomia może zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka piersi nawet o 80 proc. Jest ona wskazana w przypadku, gdy kobieta ma mutację w genie BRC1 - odpowiedzialnym za naprawę uszkodzeń w naszym DNA.
To jednak rozwiązanie radykalne. Jak podkreślają onkolodzy, istnieją również inne formy działania, które umożliwiają zapobieganie zachorowaniu na nowotwór. W rozmowie z RMF FM profesor Jan Lubiński, kierownik Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie wymieniał, że należy do nich m.in. doustna antykoncepcja podawana kobietom po 30 roku życia, długie karmienie piersią, dla dziewczynek zalecane są ćwiczenia fizyczne, które opóźniają miesiączkę, oraz kluczowa sprawa: profilaktyczne usunięcie jajnika i jajowodu.
Chcę podkreślić, po profilaktycznym usunięciu jajnika, jajowodu, które ma miejsce po urodzeniu zaplanowanej liczby dzieci, kobieta jest zaopatrzona w estrogeny, progesterony i czuje się po prostu dobrze - mówił specjalista w rozmowie z dziennikarką RMF FM.
To możliwości dla kobiet, które są gotowe na dość ekstremalne rozwiązania. Jednak specjaliści podkreślają, że metody nie są tak istotne, jak profilaktyka. Co więcej, jak pokazują statystyki, tylko 4 na 10 zaproszonych kobiet przychodzi w Polsce na darmowe badania mammograficzne. W ubiegłym roku wysłano 2,5 mln zaproszeń. Jeszcze mniej kobiet decyduje się na badania cytologiczne, które pozwalają wcześnie wykryć raka szyjki macicy. W tej sprawie w ubiegłym roku wysłano 3,3 mln zaproszeń - zgłosiło się 760 tysięcy.
Niemal jednej trzeciej nowotworów możemy uniknąć, jeśli zmienimy tryb życia. Większość pozostałych, przy odpowiedniej profilaktyce, można wyleczyć - przekonuje dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii.
Jednak mimo prowadzonych kampanii społecznych, alarmujący jest fakt, że w 2012 roku spadła liczba kobiet, które skorzystały z zaproszeń na darmowe badania profilaktyczne. W 2011 roku na badania cytologiczne przyszło 24,4 proc. kobiet, które dostały zaproszenia. W 2012 - 23,3 proc.
Podobny spadek zanotowano w przypadku badań mammograficznych: 43,8 proc. w 2011 roku i 42,6 proc. w 2012.
Te wyniki potwierdzają się w przeprowadzonej przez nas sondzie. Wynika z niej, że 53 proc. kobiet nie chodzi na badanie profilaktyczne.
W komentarzach, które dostaliśmy na naszą skrzynkę oraz w wiadomościach na Facebooku, najczęstszym argumentem jest fakt, że wielu kobiet nie stać na badania genetyczne, które pomagają określić, czy ma ona zmutowany gen BRC1.Mój ojciec zmarł na raka, moje dwie babcie zmarły na raka, moja ciotka (siostra ojca zmarła na raka), kuzyn i kuzynka mojego ojca zmarli na raka, moich dwóch pradziadków zmarło na raka parę innych osób z mojej rodziny również zmarło na raka. Kiedy poprosiłam internistkę tzw. lekarza pierwszego kontaktu usłyszałam: a czy ma pani jakieś niepokojące objawy? Nie mogę dać skierowania bo nie ma potrzeby, a to kosztujeOburzona
Jak podkreślał jednak prof. Lubiński, takie badania dla osób, u których w rodzinie wystąpiły przypadki zachorowań na raka są bezpłatne, wystarczy tylko poprosić o skierowanie lekarza rodzinnego. Tu jednak, według naszych słuchaczy, pojawia się problem.
"Kiedy poprosiłam panią ginekolog o skierowanie na mammografię usłyszałam w odpowiedzi, że takie skierowanie kosztuje ją 9 punktów... a te 9 punktów pozwala jej na przyjęcie w ramach NFZ 3 pacjentek! Zapytałam wtedy, czy będąc matką czterech córek nie jestem warta tych 9 punktów? W odpowiedzi dostałam skierowanie na USG - bo było tańsze, dalej miałam radzić sobie sama" - napisała M.
"Mój ojciec zmarł na raka, moje dwie babcie zmarły na raka, moja ciotka (siostra ojca zmarła na raka), kuzyn i kuzynka mojego ojca zmarli na raka, moich dwóch pradziadków zmarło na raka parę innych osób z mojej rodziny również zmarło na raka. Kiedy poprosiłam internistkę tzw. lekarza pierwszego kontaktu usłyszałam: a czy ma pani jakieś niepokojące objawy? Nie mogę dać skierowania, bo nie ma potrzeby, a to kosztuje" - potwierdza Oburzona.
Wiele komentarzy dotyczyło również samej decyzji Angeliny Jolie. Pojawiały się głosy, że działanie było "głupie", a Jolie uległa modzie. "Teraz wszystkie kobiety zaczną usuwać piersi... bo to modne" - napisał Mer.
Były także głosy wspierające aktorkę. Jest to forma empatii, tak naprawdę. To działanie, które jest pozbawione egoizmu. Myśli się o innych ludziach. Gdybym byłam w podobnej sytuacji, to tak właśnie bym zrobiła (...) Nie jest to fanaberia, nie jest to żaden wymysł. Jeśli ktoś podejmuje taką decyzję, to trudno powiedzieć, że robi to na pokaz - mówiły wrocławianki pytane przez reporterkę RMF FM.
O fakcie usunięcia obu piersi aktorka poinformowała na łamach "New York Timesa". Napisała, że jako nosicielka wadliwego genu z obawy przed rakiem piersi, którego ryzyko było bardzo wysokie, zdecydowała się na profilaktyczną podwójną mastektomię.W osobistym artykule 37-letnia aktorka napisała o swojej matce, która po trwającej niemal 10 lat walce zmarła na raka jajnika w wieku 56 lat. Wyjaśniła, że ona sama jest nosicielką genu BRCA1, który zdecydowanie zwiększył ryzyko wystąpienia u niej nowotworu piersi i jajnika. Lekarze szacowali prawdopodobieństwo wystąpienia u Jolie pierwszej z tych chorób na 87 proc., a drugiej - na 50 proc.
"Gdy dowiedziałam się, że takie są fakty, zdecydowałam się wyjść naprzeciw i zminimalizować ryzyko najbardziej jak mogłam. Podjęłam decyzję o profilaktycznej podwójnej mastektomii" - napisała Jolie.
Aktorka podkreśliła, że decyzja nie była łatwa, ale jest szczęśliwa, że ją podjęła, ponieważ ryzyko wystąpienia raka piersi spadło u niej z 87 proc. do mniej niż 5 proc.
Obawy Jolie potwierdził prof. Pieńkowski, szef kliniki onkologicznej Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku. Kobiety z genami BRCA1 i BRCA2 wykazują o 60-80 proc. większe ryzyko zachorowania na raka piersi. Uważa, że trudna decyzja aktorki jest więc jak najbardziej uzasadniona.Jak podkreślał ekspert, wskazania do tego rodzaju operacji profilaktycznych są stosowane w onkologii od wielu lat. W Polsce od dawna przekonuje do nich prof. Jan Lubiński, genetyk onkologiczny z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. Wykonywane są tam operacje profilaktycznego usunięcia jajnika oraz piersi u osób z predyspozycjami genetycznymi do nowotworów; w innych ośrodkach na terenie kraju również są wykonywane.
Nie wszystkie jednak kobiety zagrożone rakiem decydują się na tego rodzaju operacje. To trudna decyzja, bo trzeba usunąć zdrowy narząd. Mówimy jedynie o ryzyku, nie ma przecież pewności, czy faktycznie dojdzie do rozwoju choroby - przyznał prof. Pieńkowski.
Anna Baranowska-Ślusarek