Na Litwie trwa dochodzenie wyjaśniające, czy ludzie z otoczenia prezydenta mieli kontakty z międzynarodową mafią. Komentarze w tej sprawie pojawiają się we wszytskich mediach, także rosyjskich. Co zaskakujące, moskiewska prasa stara się zachować obiektywność.
Rosyjska prasa stara się opowiadać o wydarzeniach na Litwie obiektywnie. Media nie rozstrzygają, czy prezydent był winien, podkreślają raczej związek między próbą zdymisjonowania szefa służb specjalnych i pojawieniem się kompromitujących materiałów, które te właśnie służby zebrały.
Dziennikarze nie bronią rosyjskich biznesmenów, którzy jakoby szantażowali litewskiego prezydenta i można odnieść wrażenie, że rosyjski biznes jest zdolny do jeszcze gorszych rzeczy.
Negatywnie ocenia się litewską opozycją. Według mediów to ona stoi za atakiem na Praksasa. Ironiczny uśmiech wywołuje fakt, że kontakty litewskich polityków z firmą naftową Jukos, która kupiła większość akcji wielkiej rafinerii w Mozejkach, mogą zniszczyć ich kariery. Przecież według zachodniej prasy koncern i jego główny udziałowiec Michail Chodorkowski to w Rosji ostoja wolności wobec autorytaryzmu Putina.
Dodajmy, że Paksas wielokrotnie zaprzeczał, jakoby miał jakiekolwiek kontakty ze światem przestępczym. Wczoraj zeznawał w sprawie Jurija Borisowa - szefa firmy "Avia Baltika" - podejrzewanego o szantażowanie prezydenta. Borisow był głównym sponsorem kampanii prezydenckiej Paksasa.
W ciągu ostatniego miesiąca Paksas spadł jednak z pozycji najpopularniejszego polityka w kraju na czwarte miejsce.
08:35