Brodnicka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie podania pacjentowi w tamtejszej przychodni wycofanego z użycia corhydronu. Tuż po tym mężczyzna zasłabł. Jak dowiedziało się RMF FM, prokuratura może postawić lekarce zarzut narażenia zdrowia pacjenta. Podobny zarzut może usłyszeć kierownik przychodni.

REKLAMA

Podałam ten lek, ale uratowałam mu życie - mówi RMF FM lekarka z Brodnicy Anna Sipak Olszewska, która zaaplikowała pacjentowi wycofany z użycia corhydron, po którym mężczyzna zasłabł:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Mężczyzna, któremu podano w przychodni corhydron, skarżył się na duszność i problemy z oddychaniem. Po zastosowaniu leku pacjent zasłabł i trafił do szpitala. Dzięki szybkiej pomocy w szpitalu życiu mężczyzny nic już nie zagraża.

Zachodniopomorska policja ustaliła z kolei, że corhydron trafiał do szkoły sztuk walki w Koszalinie. Mógł tam być wykorzystywany jako doping, bo zwiększa wydolność płuc. Policja sprawdza również - czy w podobnym celu corhydron nie trafiał do szczecińskiego klubu siatkarskiego.

Przez cały czas obowiązuje, wprowadzony 9 listopada przez Ministerstwo Zdrowia, zakaz stosowania corhydronu na terenie całego kraju. W ampułce jednej z partii corhydronu, zamiast niego znalazł się inny, silny specyfik stosowany do znieczulania podczas operacji - chlorek suksametoniowy (scolina).