Pracownicy Biura Rzecznika Interesu Publicznego nie chcą pracować z byłym wysokim funkcjonariuszem SB, płk. Waldemarem Mroziewiczem. Lis trafił do kurnika - komentują.
Waldemar Mroziewicz pracował przez 25 lat w PRL-owskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Zarządzał tam archiwami SB. Zajmował się swoimi obowiązkami szczególnie aktywnie, gdy bezpieka kończyła swoją działalność.
Odgrywał kluczową rolę w całym systemie ochrony agentury komunistycznej, ale także zbierania materiałów do późniejszego szantażowania - twierdzi Antoni Macierewicz.
Polityczna kariera Mroziewicza nie zakończyła się wraz z upadkiem PRL-u. Jego związki ze specsłużbami w III RP układały się niczym sinusoida. Rządy postsolidarnościowe wyrzucały go z UOP-u, ale gdy stery przejmowały ekipy postkomunistyczne – pułkownik powracał i ochoczo stawiał się w sądzie lustracyjnym, by bronić oskarżonych o współpracę z SB.
Jego zeznania pomogły m.in. Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, któremu zarzucono, że używając kryptonimu „Alek” współpracował z bezpieką. Tylko zbiegiem okoliczności można zapewne tłumaczyć fakt, że Mroziewicz pracował wówczas dla prezydenta jako doradca szefa bezpieczeństwa narodowego.