Lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski powiedział w niedzielę w Olsztynie, że nie jest to wyłącznie ruch wielkomiejskiej klasy średniej. Jego zdaniem KOD stara się dotrzeć również do mieszkańców powiatów i małych miejscowości, w tym rolników. Pytany o to, dlaczego w strukturach organizacji widać niewielu młodych ludzi, Kijowski odpadł: "Jedno z ważnych wytłumaczeń jest takie, że mamy bardzo dużo sygnałów, że ludzie są po prostu zastraszani. Nawet w korporacjach międzynarodowych zachęca się ludzi, żeby nie pojawiali się publicznie w miejscach, gdzie mogą być skojarzeni z jakąkolwiek działalnością polityczną”.
Po pierwsze uważam, że młodość jest mocno przereklamowana. Doświadczenie, mądrość życiowa to są te wartości, na których można coś trwałego zbudować - mówił Mateusz Kijowski. Dodał, że w publiczną działalność angażują się zazwyczaj ludzie, którzy już "jakoś uporządkowali swoje życie". Ocenił też, że zastraszanie "odbywa się na różnych poziomach". Jego zdaniem, w takiej sytuacji człowiek, który - jak mówił - chociażby ma plan założenia rodziny, chce wziąć kredyt czy kupić mieszkanie, nie będzie się angażował w taką działalność.
Według Kijowskiego, dotychczas deklaracje członkowskie do Młodego KOD złożyło ok. 300 osób. Jak zauważył, na ok. 7 tys. wszystkich członków stowarzyszenia, "nie jest to bardzo dużo, ale jednak oni są". Lider KOD-u ocenił też, że problem z aktywnością młodych ludzi w sferze publicznej jest charakterystyczny nie tylko dla Polski. Jego zdaniem, jest to obszar do edukowania młodzieży.
Przecież to są nasze dzieci, nasze wnuki, których być może nie do końca dopilnowaliśmy, żeby miały świadomość jak należy działać. Są tacy działacze KOD, którzy mówią “moje wszystkie dzieci się angażują i działają", ale są i tacy, którzy mówią “ja nie wiem jak dotrzeć do tych moich potomków, żeby ich zachęcić" - powiedział Kijowski.
(mn)