„Dla mnie droga jest jasna: jestem patriotą SLD, ale lewica to moja pasja, z której nie zrezygnuję” – mówił w Bielsku-Białej sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski, który jest jednym z 10 kandydatów na szefa partii. „Dziś czas na efekty: na 30-proc. wynik w wyborach. Wierzę, że wygramy następne wybory proponując program lepszej zmiany” – dodał.

REKLAMA

Zdaniem Gawkowskiego, który w ramach kampanii spotyka się z działaczami w terenie, jego ugrupowanie w najbliższym półroczu musi podjąć decyzję, czy "chce być nadal partią nazywającą się Sojusz Lewicy Demokratycznej". Jeśli zostanę przewodniczącym to zaproponuję, aby odbyło się referendum, które o tym zadecyduje - powiedział polityk. Zaznaczył, że jest zwolennikiem szerokiego porozumienia na lewicy i konsolidacji różnych środowisk wokół SLD. Podkreślił zarazem, że w jego odczuciu to "człowiek z SLD powinien wbić flagę z nową nazwą polskiej lewicy, która da szanse wrócić jej do parlamentu".

Jak zaznaczył Gawkowski, lewica chce wrócić do parlamentu z konkretnymi projektami ustaw. Będą dotyczyły m.in. wprowadzenia płacy minimalnej w wysokości 2,5 tys. zł., 15 zł minimalnej stawki godzinowej, ale również "spraw wolnościowych i równościowych".

Wybory, które wyłonią przewodniczącego SLD odbędą się 16 stycznia. Oprócz Gawkowskiego o funkcję ubiegają się także: Włodzimierz Czarzasty, Michał Huzarski, Adam Kępiński, Tomasz Nesterowicz, Piotr Rączkowski, Joanna Senyszyn, Dariusz Szczotkowski, Jerzy Wenderlich oraz Zbyszek Zaborowski. Zdaniem Gawkowskiego duża liczba kandydatów wskazuje, że "partie żyje, a pogłoski o jej śmierci były mocno przesadzone".

Zjednoczona Lewica, której trzonem był SLD, po ostatnich wyborach znalazła się poza parlamentem. Głosowało na nią blisko 7,55 proc. wyborców. Nie przekroczyła 8-proc. progu obowiązującego dla koalicji.

(mn)