Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński opowiedział się w wywiadzie dla tabloidu "Bild" za dobrym sąsiedztwem z Niemcami zastrzegając, że musi ono opierać się na prawdzie i wzajemnym szacunku. Odnosząc się do sytuacji w Polsce za "oszczerstwo i manipulację" uznał pogłoski o planowanej jakoby po wizycie papieża Franciszka fali aresztowań wśród opozycji. "Nikt u nas nie będzie aresztowany, czy prześladowany, z powodów politycznych" - podkreślił.

REKLAMA

Nasza historia nie łączy nas, lecz raczej nas dzieli. Łączy nas natomiast sąsiedztwo i ogromna wymiana gospodarcza o wartości 100 mld euro rocznie - powiedział Jarosław Kaczyński z rozmowie z największym niemieckim tabloidem dodając, że Polska stała się dla Niemiec ważniejszym partnerem handlowym niż Rosja.

Prezes PiS zastrzegł, że na "zaleczenie ran" wynikających z historii oba narody będą potrzebowały czasu. Ważne jest to, by rozliczając się z historią zachować prawdę - powiedział wskazując na film "Nasze matki, nasi ojcowie" jako przykład próby "częściowego przerzucenia winy za zbrodnie nazistowskie na Polaków". W tym filmie opowiada się bajki o antysemityzmie w Armii Krajowej, zamiast pokazać jak straszna była okupacja niemiecka i jak heroiczna była postawa tych, którzy z nią walczyli - wyjaśnił. Pragniemy dobrego sąsiedztwa. Musi ono jednak opierać się o prawdę i wzajemny szacunek - zadeklarował.

"Byłoby dobrze, gdyby Pani Merkel została ponownie wybrana"

Pytany o to, czy gdyby był obywatelem niemieckim, głosowałby (w wyborach do Bundestagu jesienią 2017 r. - PAP)na kanclerz Angelę Merkel, Kaczyński odpowiedział: Jako Polak mogę jedynie przytoczyć słowa mojego, niestety zmarłego, brata Lecha, które stale powtarzał: Angela Merkel jest dla nas Polaków najlepszym wyjściem. Uważam, że miał rację. Nie mam prawa wyborczego w Niemczech. Z polskiego punktu widzenia mówię: byłoby dobrze, gdyby Pani Merkel została ponownie wybrana.

W pierwszej części wywiadu dotyczącej polityki wewnętrznej Kaczyński zapewnił, że nie jest "władcą" Polski. Polska jest demokracją. Nasza premier kieruje rządem, prezydent spełnia swoje zadania. Ale trochę (władzy) pozostaje też dla szefa partii - przyznał. Powiedział "Bildowi", że wdrożona przez Komisję Europejską procedura ochrony praworządności "porusza się całkowicie poza unijnymi traktatami". To nic innego jak radosna twórczość ku uciesze KE i jej urzędników - ocenił. Nasze stanowisko jest jasne: Polska jest suwerennym krajem. Chcemy mieć takie same prawa jak wszystkie inne kraje UE - nie większe, ale i nie mniejsze - zaznaczył.

(MN)