Kilka tysięcy zabitych i rannych po obu stronach i wielkie straty w gospodarce – taki jest bilans tzw. drugiej infitady palestyńskiej. Wczoraj minęły dokładnie 3 lata od początku nowych ciężkich walk palestyńsko-izraelskich. Wojna trwa, nadziei na pokój coraz mniej.

REKLAMA

W ciągu trzech lat gospodarka izraelska straciła ponad 15 mld dolarów, a Autonomia Palestyńska to jedno wielkie gruzowisko. W Izraelu, mimo stałego zagrożenia terrorem, ludzie starają się żyć normalnie.

Nasz korespondent pytał Izraelczyków o ich odczucia, po trzech latach zamachów i starć: Jest niedobrze, zobojętnienie i przytępiona wrażliwość - mówił ojciec odprowadzający dziecko do szkoły. Inny twierdził z kolei: Wszystko jest tak samo, jak dawniej, nic się nie zmieniło.

Uzbrojony ochroniarz z wykrywaczem metali przed parkingiem centrum handlowego w północnym Tel Awiwie mówi, że rząd powinien postawić sprawę jasno: Albo oni, albo my. Nie ma innego wyjścia – albo oni stąd pójdą, albo my będziemy musieli stąd odejść.

Na ulicach da się odczuć pewną nerwowość. Ludzie wyglądający na Arabów lub zachowujący się podejrzanie zwracają uwagę przechodniów, którzy przez telefony komórkowe alarmują policję. Ostatnio coraz częściej terroryści przebierają się np. za ortodoksyjnych żydów i trudno ich odróżnić.

W Autonomii Palestyńskiej dziesiątki tysięcy Palestyńczyków manifestowały wczoraj na ulicach miast Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu. Demonstranci, wśród których byli zamaskowani terroryści Hamasu i Dżihadu skandowali antyizraelskie hasła i zapowiadali walkę aż do powstania państwa palestyńskiego.

09:15