5 chłopców, którzy znęcali się nad swoją koleżanką, trafi na 3 miesiące do ośrodka wychowawczego – zdecydował Sąd Rodzinny w Gdańsku. Z wpisu w dzienniku lekcyjnym wynika, że podczas zajęć, na których molestowano 14-latkę, nauczycielka cały czas była w klasie. Sprawę bada policja.
Chłopcy spędzą w ośrodku wychowawczym 3 miesiące, do czasu rozpoczęcia głównego postępowania, w którym mogą być skazani na pobyt w poprawczaku. W ciągu tych 3 miesięcy prokuratura będzie dalej prowadzić śledztwo.
Adwokaci żądali umorzenia sprawy i wypuszczenia nastolatków na wolność. Twierdzili, że to co zrobili, nie było przyczyną śmierci Ani. Decyzją sądu byli zaskoczeni. Spodziewałem się prowadzenia postępowania, ale nie zamykania ich do schroniska - stwierdził jeden z prawników. Zaskoczeni byli także rodzice chłopców. Teraz nie będą mieli prawa spotykać się z dziećmi. Bardzo krzywdzące. Bardzo. Żadnych dowodów na mojego syna nie mieli - stwierdził jeden z ojców.
Cała piątka została wyprowadzona z sali. Byli zakuci w kajdanki, zakrywali twarze. Patrząc na nich, można było odnieść wrażenie, że nie dotarło do nich, co się stało i jakie ma to konsekwencje. Chłopcy zostali przewiezieni do policyjnej izby dziecka. Sąd wkrótce zdecyduje, do którego schroniska dla nieletnich zostaną przewiezieni.
Gdański sąd rodzinny przesłuchał dwukrotnie chłopców. Ich zeznania zostały jednak utajnione. Swoją decyzję sąd argumentował tym, że w przesłuchaniu będą brały udział dzieci, a cała sprawa jest zbyt bulwersująca.
Reporter RMF Adam Kasprzyk rozmawiał wczoraj z chłopakiem, który skończył to gimnazjum. Potwierdza, że w szkole znęcano się nad słabszymi uczniami. Chłopak skończył szkołę kilka lat temu, ale obawia się zemsty swoich byłych kolegów, poprosił więc aby zmienić mu głos:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
„Zaniedbane zostały obowiązki służbowe przez dyrektora szkoły, nauczycielki nie dołożyły starań do funkcji opiekuńczej” – czytamy w oficjalnym komunikacie departamentu nadzoru oświaty w Ministerstwie Edukacji Narodowej. To wnioski, jakie płyną po pierwszym dniu w gdańskim gimnazjum nr 2.
Dyrektorowi oraz dwóm nauczycielkom grożą kary od upomnienia, przez nagany, aż po wyrzucenie z pracy z zakazem wykonywania zawodu. O karze zdecyduje komisja dyscyplinarna działająca przy Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku. Myślę, że sprawa jest stosunkowo prosta i powinna się dość szybko rozstrzygnąć - stwierdził przedstawiciel komisji.
Dyrektor szkoły po wysłuchaniu zarzutów postanowił się sam ukarać i podał się do dymisji. O swojej decyzji poinformował na specjalnie zwołanej radzie pedagogicznej. Po jej zakończeniu wychowawczyni klasy, do której chodziły nastolatki, poprosiła straż miejską o obstawę. Kobieta mówiła, że czuje się zagrożona. Chodziło jednak bardziej o to, by strażnicy odgrodzili ją od dziennikarzy i by nie musiała odpowiadać na żadne pytania.
Gdańska policja prowadzi dwa postępowania w sprawie samobójstwa 14-latki. Jedno dotyczy śmierci dziewczynki, a drugie – zaniedbań w szkole. Żelaznym dowodem, że w szkole popełniono przestępstwo, jest wpis do dziennika lekcyjnego, z którego wynika, że nauczycielka była cały czas w klasie. Już nawet szkoła nie ukrywa, że tak nie było.
Na razie policja nie wie, kto dokonał tego wpisu, więc postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. Oczywiście to tylko kwestia czasu, kiedy charakter tego postępowania się zmieni - wtedy osobie, która to zrobiła, może być postawiony zarzut poświadczenia nieprawdy, a za to grozi kara więzienia.
Dzisiaj odbędzie się pogrzeb 14-letniej Ani. Minister edukacji ogłosił ten dzień dniem żałoby we wszystkich polskich szkołach. O godz. 11 odbędzie się specjalny apel w szkole, do której chodziła dziewczynka.
To w oczywisty sposób słuszna decyzja - tak premier komentuje orzeczenie sądu rodzinnego w Gdańsku. Młodzi ludzie muszą wiedzieć, że tego rodzaju zachowania mogą się dla nich zgodzić bardzo źle - mówi Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem trzeba zastanowić się nad obniżeniem odpowiedzialności karnej młodych ludzi, którzy dopuszczają się poważnych przestępstw. W tej chwili ta granica to 15 lat.
Kaczyński poparł kontrowersyjny pomysł Romana Giertycha, by w specjalnych ośrodkach izolować najbardziej zdemoralizowanych młodych ludzi.