Wojna gazowa została zażegnana, wciąż jednak nie cichną komentarze. Rosyjscy prokremlowscy politycy chwalą prezydenta Putina za doprowadzenie do podwyżki cen gazu dla Ukrainy. Analitycy mówią jednak o zwycięstwie Ukrainy.
Oficjalnie z porozumienia zadowolona jest zarówno Rosja, jak i Ukraina, a także cała Europa. Gazprom dostanie stawki takie, jakich żądał, Kijów z kolei będzie płacił tyle, ile gotów był wyłożyć, zaś Zachód nie musi się już obawiać o dostawy gazu.
W Rosji jednak porozumienie głośno krytykuje nacjonalista Władimir Żyrynowski. Mówi, że układ jest wielką przegraną Rosji i zwycięstwem „chytrych Ukraińców”. - To porozumienie było potrzebne, by zachować twarz i Rosji, i Ukrainy, żeby wilk był syty i owca cała - twierdzi polityk i zapowiada wszczęcie parlamentarnego śledztwa w sprawie kontraktu.
Zdaniem analityków, zdecydowanie lepiej na porozumieniu wyszły władze Ukrainy. Prezydent Juszczenko wykorzystał okazję do wzmocnienia swojej pozycji przed marcowymi wyborami parlamentarnymi. Udowodnił też, że Ukraina jest w stanie przeciwstawić się bezwzględnej Rosji.
„Rosja strzeliła sobie w stopę” - to tytuł komentarza w amerykańskim „New York Timesie”. Publicyści zauważają, że zachowanie Rosji z pewnością nie posłuży przekonaniu świata, że Moskwa jest bardziej wiarogodnym dostawcą energetycznym niż Bliski Wschód.
Putin starał się ukarać prezydenta Juszczenkę za prozachodnią orientację Ukrainy, ale zamiast to osiągnąć, znowu popsuł opinię Rosji i negatywnie usposobił do niej Europę - pisze nowojorski dziennik. Zwraca też uwagę, że w tym roku Rosja przejęła przewodnictwo w grupie G-8 i na szczycie najbardziej uprzemysłowionych państw świata miała je przekonać do swoich gwarancji bezpieczeństwa energetycznego.