„Nie jest kwestionowany sam fakt śmierci i spowodowania tej śmierci przez matkę. Istnieje tylko wątpliwość, co do tego, czy to było przestępstwo nieumyślne, nieszczęśliwy wypadek, czy też było to umyślne zabójstwo” – powiedział w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Zbigniew Ćwiąkalski. W ten sposób były minister sprawiedliwości odniósł się do rozpoczęcia procesu Katarzyny W., kobiety oskarżonej o zamordowanie swojej 6-miesięcznej córeczki. Zdaniem Ćwiąkalskiego, ciekawa może być opinia biegłych o stanie psychicznym Katarzyny W. „Każdy patrząc na to z zewnątrz myśli, że mamy do czynienia z osobą dość psychopatyczną. Z jednej strony śmierć dziecka, z drugiej strony sesje w tabloidach w stroju kąpielowym na koniu” – argumentuje były minister.
Marek Balawajder: Panie profesorze, czy to co w tej chwili obserwujemy, czemu się przysłuchujemy, to jeszcze jest klasyczna rozprawa sądowa? Czy to już jest bardziej medialny show?
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości: Na pewno sprawa jest nietypowa. Z jednej strony musi to być rozprawa sądowa, z drugiej strony zainteresowanie jest bezprecedensowe. Sama oskarżona się do tego wcześniej przyczyniła. Sąd musi bacznie uważać na to, żeby nie był to show medialny.
Ci eksperci, którzy się wypowiadają, mówią gdzie jest ta granica? Czy ona już została, pana zdaniem, przekroczona?
Bardzo blisko jest przekroczenia tej granicy, a niektórzy, jak jeden ze znanych detektywów, który w tej sprawie był zaangażowany, wyraźnie starają się wzbudzić zainteresowanie swoją osobą. Jest wiele różnych mediów, osób, które chcą na tym procesie coś ugrać dla siebie, jeżeli chodzi o typowy PR.
A sprawiedliwość, gdzieś pan to widzi? To osądzenie winy?
Ja przede wszystkim jestem zaskoczony tym, że sąd zgodził się na tak szerokie udostępnienie materiałów z postępowania przygotowawczego przed ujawnieniem ich na rozprawie głównej.
Mówi pan o tych wcześniejszych artykułach, które się pojawiały z treścią aktu oskarżenia?
Dokładnie o to chodzi. Sąd, do którego wpłynął akt oskarżenia z kompletem akt, udostępnił ten akt oskarżenia i nagle w mediach zaczęły się pojawiać fragmenty dość intymnych pamiętników oskarżonej. Różne informacje dotyczące jej małżeństwa, rozkładu tego małżeństwa. Wydaje mi się, że te informacje nie powinny się na tym etapie ukazać, tylko dopiero ewentualnie na rozprawie w ramach postępowania sądowego. To dość negatywnie rzutuje na przeprowadzenie całego procesu.
Negatywnie, bo już w jakiś sposób się piętnuje, naznacza Katarzynę W.?
Nie tylko. Świadkowie wiedzą, jakie są inne dowody w sprawie, w związku z czym mogą swoje zeznania ustawiać, dopasowywać. Świadek nie powinien znać materiałów postępowania przygotowawczego, bo wtedy gotów jest ukierunkowywać swoje zeznania pod określoną tezę.
Czyli proces powinien być jawny, czy jednak powinniśmy tę jawność w szerszym stopniu wyłączyć?
Zasadą jest jawność procesu, natomiast mówimy o tym, żeby nie udostępniać materiałów przed rozprawą aż w takim stopniu, jak to się stało w tym przypadku. Natomiast, jeżeli chodzi o jawność, to sąd bardzo słusznie postąpił. Wyłączył jawność częściowo, tylko co do ewentualnie zeznań, które mogłyby naruszać ważny interes prywatny. Taka jest podstawa w kodeksie postępowania karnego.
Czy czegoś o tej sprawie jeszcze nie wiemy?
Myślę, że wielu rzeczy nie wiemy. Nie znamy tak naprawdę do końca motywu. Nie wiemy, czy rzeczywiście ktoś oskarżonej nie pomagał w ukryciu zwłok.
To pytanie jeszcze jest otwarte?
W trakcie procesu mogą ujawnić się inne okoliczności. Do tej pory nie ujawnione w postępowaniu przygotowawczym. Takie wypadki się zdarzają, choć oczywiście trudno powiedzieć, jak będzie tutaj.
Ten proces nas czegoś nauczy? Nas, mówię o społeczeństwie, nas mówię o mediach?
Na pewno nową wartością jest ta otwartość postępowania przygotowawczego i samego procesu sądowego wobec opinii publicznej. Bezprecedensowy udział mediów i bezprecedensowe relacje z całego tego postępowania. Przypominające trochę tabloidyzację całego postępowania. Nie wydaję mi się, żeby to było akurat korzystne.
Czy jesteśmy już na to przygotowani?
Nie na darmo w Stanach Zjednoczonych nie wolno relacjonować, przy pomocy kamer, procesu, stąd też pojawiają się rysunki co najwyżej oskarżonego, ławy przysięgłych. Natomiast u nas telewizja, czy środki masowego przekazu wdzierają się do tego postępowania przygotowawczego coraz głębiej. Natomiast, jeżeli chodzi o zachowania ludzkie, to całe to zdarzenie pokazuje nam jakąś patologię społeczną. Myślę, że dobrze, iż pokazujemy tego typu przypadki. Być może część ludzi zastanowi się nad tym i przemyśli swoje postępowania wobec dzieci, wobec rodziny.
Czy w tej sprawie wyrok już nie został właśnie wydany?
Częściowo został, ponieważ media skazały oskarżoną, chodź z drugiej strony dowody zgromadzone w sprawie przez prokuraturę są dość mocne.
Są mocne? Mówi się o poszlakach, że ten zarzut zabójstwa jest zarzutem na wyrost?
Nie jest kwestionowany sam fakt śmierci i spowodowania tej śmierci przez matkę. Istnieje tylko wątpliwość, co do tego, czy to było przestępstwo nieumyślne, nieszczęśliwy wypadek, czy też było to umyślne zabójstwo. W większości procesów poszlakowych chodzi o to, czy w ogóle ta osoba dopuściła się danego czynu. Tutaj tej wątpliwości w zasadzie nie mamy, chodzi tylko o kwalifikację czynu.
Czy w czasie tego procesu coś może się jeszcze pojawić?
Ja myślę, że jeżeli chodzi o opinię biegłych, co do pewnych cech charakteru - każdy patrząc na to z zewnątrz myśli, że mamy do czynienia z osobą dość psychopatyczną. Z jednej strony śmierć dziecka, z drugiej strony sesje w tabloidach w stroju kąpielowym na koniu. Człowiek, który przeżył tragedię, obojętnie czy sam ją spowodował, czy ona się pojawiła, przeżywa to trochę inaczej. Przynajmniej w powszechnym odczuciu społecznym.
Czy, pana zdaniem, ktoś w tej sprawie powinien uderzyć się w piersi? Media, mieszkańcy Sosnowca, rodzina, detektyw, czy wszyscy po trochu?
Myślę, że w dużej części media. Dlatego, że stworzyły z oskarżonej celebrytkę i ona bardzo chętnie w tym kierunku poszła. Natomiast niewątpliwie pokazuje to, że czasami nieszczęśliwe małżeństwo może prowadzić do tragedii, ale trudno tutaj obwiniać rodzinę. Nie znamy szczegółów.
A organy państwa, prokuratura, policja?
Prokuratura oczywiście zawsze może popełnić błędy. Tak samo zdarza się, że sąd popełnia błędy. Chodzi o to, żeby te błędy ktoś wyeliminował, skontrolował. Nie zawsze prokuratura od razu, od pierwszego momentu, jest w stanie ustalić faktyczny przebieg zdarzenia. Ja nie obserwuję tutaj jakiś zasadniczych, podstawowych błędów prokuratury. Oczywiście, były błędy, drobniejsze, ale też one się wiążą z tym, że włączył się z zewnątrz celebryta, który razem ze swoją firmą częściowo przyczynił się do wyjaśnienia sprawy, ale częściowo utrudnił jej prowadzenie.
Minął rok od wydarzeń w Sosnowcu. Czy my jesteśmy trochę mądrzejsi?
Niewątpliwie zmienia się stosunek do dzieci, przy okazji piętnuje się zachowania osób znęcających się nad małymi dziećmi. Nie ma znieczulicy, na pewno wzrosła odpowiedzialność, także i sąsiedzka, za to co się dzieje dzieciom za ścianą. W tym wypadku sprawa jest na tyle bulwersująca i na tyle drażliwa, że niewątpliwie w jakiś sposób sumieniami wstrząsnęła.