Amerykański wiceprezydent Dick Cheney z wyraźna satysfakcją zakończył wczoraj oficjalną wizytę w Izraelu - udało mu się nakłonić Izraelczyków i Palestyńczyków do kolejnej próby zawieszenia broni. Jeśli udałoby się powstrzymać rozlew krwi, wtedy można by powrócić do negocjacji pokojowych.
Cheney zdobył się na pokerowe zagranie - zapowiedział, że nie będzie rozmawiał z Jaserem Arafatem, dopóki ten nie zacznie wypełniać tak zwanego planu Teneta. Zobowiązuje on władze Autonomii, m.in. do aresztowania bojówkarzy i konfiskaty składów broni radykalnych ugrupowań palestyńskich. "Wprost trudno mi wyrazić, jak ważny będzie ten tydzień dla przewodniczącego Arafata - musi podjąć kroki zmierzające do wprowadzenia zawieszenia broni i realizacji planu Teneta” - mówił Cheney na konferencji prasowej w Jerozolimie.
Cheney przyrzekł też, że gdy Arafat wywiąże się ze zobowiązań, wtedy spotka się z nim - jak to określono - gdzieś w regionie bliskowschodnim. Pod naciskiem amerykańskim, do realizacji planu zawieszenia broni przystąpił też Izrael. Premier Ariel Szaron zezwolił Arafatowi na wyjazd na przyszłotygodniową konferencję krajów arabskich, a izraelska armia już zaczęła wycofywać się z terenów Autonomii.
Foto: Archiwum RMF
05:00