Rząd Leszka Millera nie ma doświadczenia w subtelnej, europejskiej grze – to zgodna opinia dyplomatów po unijnym szczycie nieporozumień w Brukseli. Polska umie mówić tylko nie - tak uważają nawet Hiszpanie, sojusznicy Polski w walce o Niceę.
Najciekawsze – jak donosi brukselska korespondentka RMF – są właśnie nieoficjalne wypowiedzi hiszpańskich dyplomatów. To oni powiedzieli: Nam zależy na konkretnych sprawach i realnej władzy, a Polsce na emocjach i rozliczaniu historii.
Madryt zdaje sobie sprawę, że w UE najwięcej można uzyskać, prowadząc nieraz drobne zakulisowe rozmowy z wszystkimi delegacjami. A tego nasza dyplomacja jeszcze nie rozumie. Ostatecznie kompromis polega na tym, że się samemu trochę ustępuje, ale dzięki temu osiąga się wynik najbardziej zgodny z narodowym interesem.
Kto ponosi winę za fiasko szczytu: Polska i Hiszpania, a może Francja i Niemcy? Co ciekawe, takie pytania można znaleźć we francuskiej prasie. Lewicowy, opozycyjny dziennik „Liberation” obarcza winą Polskę i Hiszpanię. Zdaniem ekonomicznej „La Tribune”, każdy bronił swoich interesów.
W Niemczech emocje opadły i komentarze są dziś bardziej wyważone. Liberalny „Suddeutsche Zeitung” obwinia Polskę, ale wskazuje też na Hiszpanię, która wykazała jeszcze mniej elastyczności.
Liberalny, ale bardziej lewicowy „Frankfurter Rundschau” komentuje: winę ponosi też UE, bo najpierw trzeba było przeprowadzić reformę, a potem zapraszać nowe kraje do rozmów. Konserwatywny „Frankfurter Algemeine Zeitung” pisze: Kanclerz powiedział, że niektóre kraje reprezentują swoje narodowe interesy. Tak, to prawda, ale w UE tak jest od początku - komentuje dziennik.
12:10