Protesty maturzystów i nauczycieli przyniosły efekt. Będzie dodatkowy termin egzaminu maturalnego dla osób, które z przyczyn losowych nie przystąpią do matury w pierwszym terminie – zapowiedział resort edukacji.
Do tej pory ministerstwo upierało się, że zorganizowanie dodatkowego terminu jest zbyt skomplikowane i zbyt kosztowne. Taki egzamin kosztuje tyle, co normalna matura. Nie da się tego zrobić z zachowaniem wszystkich procedur - tłumaczył minister Mirosław Sawicki.
Oznaczało to, że uczeń, który z różnych względów – spóźnienie, wypadek, choroba, zasłabnięcie - nie zgłosi się na egzamin, będzie go mógł zdawać dopiero w styczniu, a o studiach będzie mógł myśleć dopiero za rok. Dyrektorzy szkół byli oburzeni, a sami licealiści dopiero kilka dni temu dowiedzieli się, że nie ma na szansy na szybką powtórkę.
Brak dodatkowego terminu wywołał protesty nie tylko uczniów, rodziców i nauczycieli, ale również Rzecznika Praw Obywatelskich, według którego przepis poważnie naruszał prawa ucznia. Rzecznik resortu powiedział RMF, że są już wstępne ustalenia, jak rozwiązać problemy organizacyjne - szczegóły zostaną podane w ciągu najbliższych dni.