Nie miałem zamiaru obrażać narodu polskiego, ubolewam nad tym, że byłem niewystarczająco precyzyjny w swojej wypowiedzi - mówił ambasador Rosji Siergiej Andriejew po spotkaniu w MSZ. W piątek w wywiadzie telewizyjnym ambasador Andriejew stwierdził, że to Polska doprowadziła we wrześniu 1939 roku do katastrofy.
Nie miałem zamiaru obrażać kogokolwiek, obrażać narodu polskiego - powiedział ambasador.
Wyjaśniłem, że to była niesłuszna interpretacja. Nie miałem na myśli, że Polska ma współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej - podkreślił Andriejew. Miałem na myśli, że polityka rządu polskiego w latach 30. doprowadziła do katastrofy Polski - dodał.
Według ambasadora Rosji, "w wywiadzie chyba nie był wystarczająco precyzyjny, co spowodowało taką reakcję" ze strony Polski.
Ambasador podkreślił, że Rosja z wielkim szacunkiem czci "bohaterstwo narodu polskiego w oporze wobec agresji nazistowskiej, polskiego podziemia w walce przeciwko okupacji hitlerowskiej", a także udział żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego ramię w ramię z Armią Czerwoną w walkach w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Ale co do polityki rządu polskiego w latach 30-tych, jak powiedział prezydent Putin w maju, Polska niestety padłą ofiarą swojej polityki - ocenił rosyjski dyplomata.
Ambasador podkreślił, że stanowisko Rosji co do negowania roli wyzwoleńczej Armii Czerwonej w latach 1944-45 oraz w sprawie pomników, memoriałów, cmentarzy radzieckich w Polsce pozostaje niezmienne. Jak dodał, dotyczy to także kwestii usunięcia z pomnika w Pieniężnie popiersia generała Armii Czerwonej Iwana Czerniachowskiego. Przeciwko tej decyzji władz Pieniężna zaprotestowało rosyjskie MSZ; do rosyjskiego MSZ została zaproszona na rozmowę ambasador RP w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Ambasador zaznaczył, że Polska i Rosja ma różne poglądy na wspólną historię. Trzeba przyjąć ten fakt, nie obrażać się, gdy druga strona wypowiada odmienne poglądy, ale trzeba też szanować uczucia drugiej strony - powiedział. Zaznaczył, że Rosja ma duży szacunek dla polskich uczuć wobec ofiar m.in. Katynia, Miednoje, Charkowa, ale oczekuje również dużego szacunku wobec "rosyjskich uczuć dotyczących pamięci 600 tys. radzieckich żołnierzy i oficerów poległych w walkach o wyzwolenie Polski".
Pytany, czy nadal uważa, że polsko-rosyjskie stosunki są najgorsze od 1945 roku, i że to jest wina Polaków powiedział: "Niestety nie mam powodów na razie do zmiany tej oceny". Mam nadzieję, że zmieni się na lepsze, ale teraz taka jest sytuacja niestety - dodał ambasador.
Z związku z piątkową wypowiedzią Andriejewa polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraziło stanowczy protest. "Ambasador Federacji Rosyjskiej został przyjęty przez jednego z dyrektorów Departamentu Wschodniego MSZ" - poinformował rzecznik resortu Marcin Wojciechowski w komunikacie. Jak podkreślił, w trakcie rozmowy przedstawiono rosyjskiemu ambasadorowi stanowczy protest w związku z jego wypowiedziami w programie telewizyjnym.
"W rozmowie zwrócono uwagę, że wypowiedzi te są nieprawdziwe i stoją w sprzeczności z ustaleniami historyków polskich i rosyjskich, m.in. pracujących w ramach Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych" - napisano w komunikacie.
"Przypomniano, że Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR potępił Pakt Ribbentrop-Mołotow, a Duma Rosyjska wydała uchwałę w sprawie zbrodni katyńskiej" - zaznaczono. "Traktujemy wypowiedzi ambasadora jako stojące w sprzeczności z tymi aktami" – podkreślono.
O tym, że stosunki polsko-rosyjskie są najgorsze od 1945 roku i nie jest to wina Rosji, lecz wybór strony polskiej, która zamroziła kontakty polityczne, ale i kulturalne, Siergiej Andriejew mówił w piątkowy wieczór na antenie TVN24.
Ambasador podważył również rolę Polski w przeciwstawianiu się hitlerowskim Niemcom. Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu - stwierdził Andriejew.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Zaprzeczył również, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją. Wojska radzieckie weszły na teren zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy 17 września 1939 roku, kiedy los wojny między Niemcami a Polską był już przesądzony. Przedtem było już jasne, że Wielka Brytania i Francja nie przyjdą na pomoc Polsce. W tamtych warunkach chodziło o zagwarantowanie bezpieczeństwa ZSRR - przekonywał.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Pytany natomiast o wydarzenia, które miały miejsce w Polsce po 1945 roku - jak represje wobec żołnierzy Armii Krajowej, aresztowanie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego i proces moskiewski, Andriejew stwierdził, że "takie były realia tej sytuacji". Związkowi Radzieckiemu po zwycięstwie nad Niemcami zależało na istnieniu państwa przyjaznego u jego granic - mówił. Stwierdził również, że nie było innej możliwości niż wywożenie żołnierzy AK do łagrów - w pobliżu armii radzieckiej nie mogły istnieć tak duże niekontrolowane siły.
(mpw)