"Decyzja ministra obrony to uderzenie w twarz żołnierzy GROM-u" - to jeden biegun komentarzy byłych żołnierzy elitarnej jednostki, z którymi rozmawiał dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. "Czasem trzeba wpuścić kogoś z boku" – to inna opinia po tym jak w czwartek generał Wojciech Marchwica został p.o. Szefa Inspektoratu Wojsk Specjalnych, a ppłk Robert Kopacki p.o. dowódcą GROM. Zastąpili oni odwołanych: gen. Piotra Patalonga i płk Piotra Gąstała.
Czasem trzeba wpuścić kogoś z boku, by poprawić jakość dowodzenia i skuteczność - tak mówił reporterowi RMF FM były szef GROM Roman Polko. Według niego, jeszcze jest za wcześnie, by oceniać kompetencje powołanych dowódców.
To, że nie był wojskach specjalnych, czyli że nie był z naszej wsi i nie może się żenić z naszymi dziewczynami, wcale nie przekreśla jego kandydatury - dodał generał.
Z kolei dla autorów krytycznych ocen tej decyzji ministra obrony - szczególnie jeśli chodzi o dowódcę GROM-u - właśnie doświadczenie jest najważniejsze. Chodzi nie tylko o doświadczenie wojsk specjalnych, ale także na polu bitwy, czyli na misjach.
Jeden z byłych komandosów stwierdził, że wszczepienie dowódcy z zewnątrz zaszkodzi jednostce. Będzie kierował ludźmi, o działaniach których ma nikłe pojęcie.
Gen. Patalong został przeniesiony do rezerwy kadrowej - z dniem 19 września; będzie w dyspozycji Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Również płk Gąstał został od połowy września przeniesiony do rezerwy kadrowej i będzie w dyspozycji Dowództwa Generalnego.
Odwołanie obu wojskowych rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz tłumaczył w rozmowie z RMF FM "bieżącymi potrzebami" Sił Zbrojnych.
(j.)