​Nie udało się wyjaśnić zagadki "Sztolni Australijczyka" w Sokołowsku na Dolnym Śląsku. Eksploratorzy dotarli wiertnicą na głębokość blisko siedmiu metrów. Zamiast tunelu z czasów II wojny światowej, który miał być kontynuacją odkrytego już fragmentu sztolni, pojawiły się jedynie luźne skały. "To może oznaczać, że wciąż jesteśmy w zawale, który jest na końcu tego tunelu i trzeba szukać dalej, ale równie dobrze za tym zawałem po prostu już nic nie ma" - przyznają eksploratorzy.

Do wykonania odwiertu wyznaczono miejsce znajdujące się pięć metrów od zawału w odkrytym w ubiegłym roku korytarzy. Miejsce wyznaczono w osi sztolni. Z uwagi na położenie terenu poszukiwacze nie mogli skorzystać z ciężkiego sprzętu. Do odwiertów wykorzystano mniejszą wiertnicę. Ze wstępnych wyliczeń wynikało, że należy wykonać otwór do głębokości sześciu metrów. Tam powinna znajdować się dalsza część "Sztolni Australijczyka". Prace ze względu na bardzo trudną geologię terenu prowadzone były bardzo powoli. Po sześciu godzinach wierceń otwór miał już sześć metrów głębokości. Tam trafiono na luźniej ułożone skały.

Zakładaliśmy, że zawał może mieć 5 metrów. Odwiert teoretycznie wykonaliśmy tuż za nim. Nie wiemy jednak czy odkryta sztolnia biegnie prosto czy może gdzieś skręca. Na sześciu metrach mamy luźny rumosz. Spróbujemy jeszcze wprowadzić kamerę i sprawdzić czy to jest wciąż zawał, który chcieliśmy ominąć. Będziemy próbować wiercić jeszcze dalej. Równie dobrze ta sztolnia mogła kończyć się takim nietypowym obsunięciem. Wyznaczymy jednak kolejny termin i będziemy szukać dalej - mówi Łukasz Orlicki z Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika "Odkrywca".

Historia "Sztolni Australijczyka" zaczęła się w 2010 roku, gdy z eksploratorami skontaktował się dawny mieszkaniec Sokołowska. Twierdził on, że wie, gdzie pod ziemią jest ukryty korytarz i chciałby go legalnie przeszukać. W ubiegłym roku udało się wejść do podziemnego tunelu. W 21-metrowej sztolni znaleziono głównie przedmioty użytku codziennego sprzed 70 lat. Zdaniem dawnego mieszkańca Sokołowska sztolnia mogła biec dalej, a w niej w czasie II wojny światowej niemieccy żołnierze mogli coś próbować ukryć.

Poszukiwania za zgodą konserwatora zabytków i właściciela terenu prowadziły Grupa Eksploracyjna Miesięcznika Odkrywca oraz Stowarzyszenie Grupa Poszukiwawcza Riese.

(az)