Policjanci z Torunia zakończyli poszukiwania pilota motolotni lub paralotni, który mógł rozbić się w lesie niedaleko miejscowości Zamek Bierzgłowski. O wypadku poinformowało w sobotę policję kilku niezależnych świadków. Przeczesujące teren ekipy nie natrafiły jednak na żaden ślad poszukiwanego.
Poszukiwania lotniarza, w które od wczoraj zaangażowało się ponad 150 osób, zostały zakończone. Przeczesujące teren wokół Zamku Bierzgłowskiego służby nie znalazły ani pilota, ani sprzętu, który mógł ulec awarii.
Informację o lotniarzu, który mógł spaść w okolicach lasu wokół Zamku Bierzgłowskiego, policjanci otrzymali wczoraj wieczorem. Świadkowie zdarzenia twierdzili, że widzieli motolotnię lub paralotnię, która zapaliła się i mogła spaść na terenie lasu. Przelot nie był jednak zgłaszany na żadnym z pobliskich lotnisk.
Wczorajsze poszukiwania zaginionego trwały do późnej nocy. Uczestniczyło w nich blisko 150 osób. Przeczesywanie terenu wznowiono dziś rano. Ze względu na brak jakichkolwiek śladów wypadku akcja została zakończona.
W czerwcu informowaliśmy o wypadku 35-letniego paralotniarza, który zginął w okolicach Głogowa na Dolnym Śląsku. Mężczyzna podczas awaryjnego lądowania wpadł do Odry, dość długo przebywał w wodzie. Najprawdopodobniej doszło do lekkiego podtopienia. Mężczyznę z wody wyciągnęli przypadkowi przechodnie. 35-latek w ciężkim stanie trafił do szpitala, mimo reanimacji zmarł.