Zarzut zabójstwa usłyszał mężczyzna, który wczoraj zamordował innego pacjenta w szpitalu psychiatrycznym w Pruszkowie pod Warszawą. Sąd zdecydował dziś o trzymiesięcznym areszcie 36-latka. Odbyła się także sekcja zwłok zamordowanego mężczyzny.

36-latek nie przyznał się do winy. W bardzo krótkiej rozmowie ze śledczymi powiedział, ze kompletnie nic nie pamięta - od kolacji dzień wcześniej do chwili, gdy wczoraj nad ranem nad ciałem zamordowanego zatrzymali go pielęgniarze.

Śledczy wykluczają, by ktoś inny był sprawcą. Wstępne wyniki sekcji zwłok zabitego mówią o licznych obrażeniach twarzy i niewydolności oddechowo-krążeniowa. Oznacza to, że ofiara została uduszona.

Pozostaje pytanie, czy leczony psychicznie człowiek może odpowiadać karnie za swój czyn - został już powołany biegły sądowy, który ma określić, czy mężczyzna jest poczytalny. Na razie został aresztowany na 3 miesiące i przeniesiony na oddział zamknięty dla niebezpiecznych pacjentów.

Do zabójstwa doszło w momencie zmiany dyżurów

Do zabójstwa doszło na oddziale ogólnym psychiatrycznym. Pacjenci mogą się tam swobodnie poruszać - są zamykani lub unieruchamiani dopiero wtedy, gdy stwarzają zagrożenie.

Do dwuosobowej sali, w której sam przebywał 40-letni mężczyzna, wszedł chory z innej sali. Zaczął dusić mężczyznę i uderzać jego głową o podłogę. Jak ustalił reporter RMF FM, napastnik był dużo większy - to bardzo wysoki i ciężki mężczyzna.

Dopiero krzyki z sali zaalarmowały personel szpitala. Co być może jest kluczowe - do zabójstwa doszło w momencie wymiany personelu - gdy lekarze i pielęgniarki zdawali nocny dyżur nowej zmianie.

Mężczyzna, który został zamordowany, wcześniej sam zgłosił się na policję prosząc o umieszczenie go w szpitalu, bo - jak twierdził - może komuś zrobić krzywdę.

(mpw)