Niezwykła akcja ratowania archiwum kościelnego w Kłodzku na Dolnym Śląsku. Od maja, każdego dnia grupa od kilku do kilkunastu wolontariuszy, kartka po kartce, dokument po dokumencie czyści historyczne zbiory. To prawdopodobnie pierwsze prace na taką skalę w tym miejscu. Mowa o ogromnych zbiorach. To ponad 150 metrów bieżących dokumentów. Najstarsze z nich pochodzą z XIII wieku.
Zaczęło się prozaicznie. Nad zabytkową kaplicą świętego Jakuba pojawiła się dziura w dachu. W kaplicy są XVI wieczne freski, którym groziło zniszczenie. Zagrożone były także kościelne archiwa. Pojawił się pomysł pozyskania pieniędzy i zabezpieczenia tego miejsca.
Dokumenty trzeba było jednak zabrać i przenieść do bezpiecznego miejsca. Przy okazji postanowiono je oczyścić i uzupełnić ich spis.
To jest około 150 metrów bieżących dokumentów. Następne 15 metrów to różnego rodzaju muzykalia, od rękopisów, które były redagowane dla tutejszego konwiktu jezuitów, po różnego rodzaju nuty orkiestrowe czy organowe. Najstarsze dokumenty to 1280 rok. Pergamin. Dokumenty już papierowe, na papierze czerpanym czy lepszej jakości zaczynają się koło XVI wieku. Zaglądali tam specjaliści, archiwiści i specjaliści sztuki. Na taką skalę prac chyba jeszcze nie było. My te wszystkie dokumenty, teczki wyciągnęliśmy stamtąd, aby nie ulegały dalszej degradacji. Oczyszczamy je. Dalej wkładane są w specjalne pudła z kartonu bezkwasowego. Potem będziemy je umieszczać na tych samych półkach z opisami - mówi ojciec Robert Jerzy Mól, proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kłodzku.
Zbiory zawierają dokumenty związane z historią kościoła na terenie hrabstwa kłodzkiego. Poza nudnymi rachunkami i dokumentami sprawozdawczymi non stop zdarzają się jakieś perełki - przyznaje proboszcz. Ostatnio trafiono na zdjęcia, która prawdopodobnie nigdy nie były publikowane, a które przedstawiają tumbę i nagrobek Arnoszta z Pardubic, fundatora tutejszego kościoła. W dokumentach są rachunki, życiorysy, dokumenty dotyczące spraw sądu kościelnego, rysunki i projekty różnych obiektów.
Nie mam poczucia, że to mozolna, ciężka praca. Brudna, bo jest rzeczywiście dużo kurzu, ale bardzo ciekawa. Cały czas oczy gdzieś się ześlizgują na treść tych dokumentów. Akurat mam dokumenty z 1946 i 1947 roku dotyczące korespondencji księży z nowych parafii polskich z dziekanatem w Kłodzku. To fascynująca historia. Jesteśmy świadkami wyciągnięcia na światło dzienne skarbu i teraz nie pozostaje nam nic innego, jak tylko się cieszyć. Cieszę się, że mam szansę osobiście uczestniczyć w tym - mówi pisarka Olga Tokarczuk, która jako wolontariuszka bierze udział w czyszczeniu dokumentów.
Co teczka to jest WOW. Śmiejemy się już, że na każdej można zrobić doktorat. Tak puszczamy oko do środowisk naukowych z nadzieją, że naukowcy zauważą te zbiory. One były do tej pory bardzo słabo zbadane. Tylko fragmenty były badane, a bardzo niewiele opublikowano. Tu jest ogromne pole do popisu dla nauki polskiej, dla historyków, ale nie tylko dla Polaków, dla Czechów, dla Niemców. To jest świadectwo kultury europejskiej - mówi koordynatorka akcji, Henryka Szczepanowska.
Prace prowadzone będą do końca października. Udało się je rozpocząć dzięki projektowi i dotacji z Archiwów Państwowych. Do Kłodzka trafiło blisko 90 tysięcy złotych. W planach jest cyfryzacja zbioru. Na razie nie ma jednak na to pieniędzy.
Po wyremontowaniu stropu i pomieszczenia archiwum dokumenty wrócą na swoje miejsce. Zostaną poukładane zgodnie z wcześniejszym, uzupełnionym katalogiem. Tym razem w teczkach, które pozwolą, by przetrwały kolejne dziesiątki lat.