Wojny na słowa po publikacji raportu z weryfikacji WSI ciąg dalszy. Aleksander Szczygło oskarżył Lecha Wałęsę o zdradę ideałów solidarnościowych. Zdaniem ministra obrony były prezydent podtrzymywał układ, który niszczył Polskę.
Po wygranych wyborach w grudniu 1990 r. zdradził ideały „Solidarności” – stwierdził minister.
Wałęsę broni Jan Rokita. Jest rzeczą niedopuszczalną wypowiadanie się o Lechu Wałęsie (…) w kategoriach zdrady narodowej. Gdzie Lech Wałęsa, a gdzie pan Szczygło? Znaj proporcje „mocium panie”! - powiedział poseł Platformy Obywatelskiej.
Przypomnijmy. Dwoje posłów PiS złożyło do Prokuratora Krajowego zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Lecha Wałęsę. Jolanta Szczypińska i Karol Karski uważają, że komentarz byłego prezydenta na temat raportu z weryfikacji WSI jest publicznym znieważeniem prezydenta. Były prezydent w wywiadzie telewizyjnym nazwał Lecha Kaczyńskiego "durniem".
Lech Wałęsa uważa, że to on został "obrażony i poniżony" sformułowaniami użytymi w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Wałęsa komentując to zawiadomienie, oświadczył o autorach raportu: To ja zostałem poniżony, oni mnie obrazili. Dodał też, że „w żadnym wypadku” nie odwoła swoich słów, które parlamentarzyści uznali za obrazę głowy państwa. Lech Wałęsa zapowiedział, że wytoczy proces o zniesławienie prezydentowi i premierowi.
Prawnik, prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka stwierdził, że wypowiedź byłego prezydenta należy traktować jako krytykę, a nie jak znieważenie głowy państwa. To była wypowiedź drastyczna pod adresem urzędującego prezydenta. Jednak należy ją traktować jako krytykę - powiedział prof. Hołda. Według niego wypowiedź Wałęsy to nie jest czyn, który godzi w Rzeczpospolitą. Mamy swobodę debaty publicznej, wolność słowa w debacie publicznej. Dodał, że publiczne znieważenie prezydenta Rzeczpospolitej musiałoby być jakimś dramatycznym wydarzeniem.