"Są to sprawy osobiste i nie podlegają debacie publicznej" - tak wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska w rozmowie z dziennikarzami po raz pierwszy tłumaczy się ze wspólnego zdjęcia z Kamilem Zaradkiewiczem. Sędzia Izby Cywilnej Sądu Najwyższego - powołany na wniosek zakwestionowanej nowej Krajowej Rady Sądownictwa - opublikował je 20 grudnia 2019 roku, czyli w dniu uchwalenia przez Sejm ustawy dyscyplinującej sędziów autorstwa PiS na Facebooku z podpisem "Świętujemy!". Anna Dalkowska nie widzi niczego niestosownego w fotografii.


Byłabym wdzięczna za to, gdybyście nie mieszali państwo w debacie publicznej spraw osobistych, także osób, które pełnią funkcję sędziego - mówi Anna Dalkowska dopytywana przez naszego dziennikarza, czy nie widzi niczego niestosownego w publikowaniu takich zdjęć. Pan sędzia Zaradkiewicz przed objęciem urzędu w Sądzie Najwyższym był pracownikiem w Ministerstwie Sprawiedliwości, był dyrektorem departamentu prawa administracyjnego, w którym ja również pracowałam, byłam jego zastępcą - dodaje wiceminister. 

Przyznaje jednak, że fotografowała się już z sędzią Sądu Najwyższego, a nie Zaradkiewiczem - pracownikiem Ministerstwa Sprawiedliwości.

Pytania o stosowność takich zdjęć pojawiają się, bo przecież wiceminister sprawiedliwości była zaangażowana w proces legislacyjny dotyczący ustawy dyscyplinującej sędziów autorstwa PiS. Nowelizacja wprowadziła m.in. drakońskie kary - nawet usunięcie z urzędu - za kwestionowanie statusu sędziów powołanych na wniosek nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Nowe przepisy mają chronić między innymi Kamila Zaradkiewicza. Warto przypomnieć, że jego kandydatura została pozytywnie zaopiniowana przez nową KRS dzięki osobistemu zaangażowaniu ministra sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, który osobiście bronił go przed sprzeciwem Krystyny Pawłowicz. To ówczesna posłanka PiS najgłośniej protestowała przeciwko jego kandydaturze.

Politycy partii rządzącej w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że to osobisty udział Zbigniewa Ziobry w posiedzeniu i głosowaniu (co nie jest normą) zagwarantował Zaradkiewiczowi awans do Sądu Najwyższego.

Lista Zaradkiewicza

Kilkanaście dni przed publikacją zdjęcia, Kamil Zaradkiewicz chwalił się w mediach społecznościowych formalnymi kontaktami z Anną Dalkowską. 4 grudnia (środa) pisał np. "Dziś zwróciłem się do wiceminister sprawiedliwości z wnioskiem o listę sędziów powołanych w PRL, którzy wciąż orzekają".

Odpowiedź nadeszła błyskawicznie, lista nazwisk ponad 700 sędziów powołanych przez Radę Państwa PRL została opublikowana już 6 grudnia (w piątek), po tym jak sędzia przekazał dane z Ministerstwa Sprawiedliwości jednemu z portali. To oznacza, że wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska w mniej niż 48 godzin pozytywnie rozpatrzyła wniosek i przygotowała/zleciła przygotowanie listy obejmującej setki nazwisk.

Jak się okazało nie wszystkich, bo pominięta została obecna prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska, która również została powołana przez Radę Państwa PRL.

"Powołana lista obejmowała - zgodnie z treścią zapytania dr hab. Kamila Zaradkiewicza - jedynie sędziów aktualnie orzekających w sądach powszechnych, którzy zostali powołani przez Radę Państwa, co zostało zaznaczone w udzielonej informacji, a ponieważ Pani Julia Anna Przyłębska nie jest aktualnie sędzią sądu powszechnego, nie została na niej ujęta" - wyjaśniała później Anna Dalkowska w odpowiedzi udzielonej posłowi PO Cezaremu Tomczykowi. 

Dodała również, że lista została przekazana Kamilowi Zaradkiewiczowi w drodze dostępu do informacji publicznej decyzją Dariusza Pawłyszcze, dyrektora Departamentu Kadr i Organizacji Sądów Powszechnych i Wojskowych MS.

Dziś wiceminister Anna Dalkowska pytana, czy to ona zdecydowała o udostępnieniu informacji Kamilowi Zaradkiewiczowi odpowiedziała: "Ministerstwo jest dosyć rozbudowaną strukturą, udzielaniem tego typu informacji zajmują się określone jednostki organizacyjne Ministerstwa Sprawiedliwości (...) Nie mogę powiedzieć, żebym personalnie to ja zdecydowała, bo tryb postępowania w przypadku udostępnienia informacji publicznej jest taki sam dla wszystkich".

W sprawie listy sędziów powołanych w PRL pojawiło się jeszcze nazwisko Dariusza Pawłyszcze. Przypomnijmy, jak informował między innymi tygodnik "Polityka", Dariusz Pawłyszcze to prywatnie partner sędzi Dagmary Pawełczyk-Woickiej, członkini nowej Krajowej Rady Sądownictwa - Rady, która zapewniła Kamilowi Zaradkiewiczowi awans. To Pawłyszcze zgłosił jej kandydaturę do Rady.

Oboje pracowali w powołanym przez Zbigniewa Ziobrę zespole do opracowywania losowego przydziału spraw. Pawełczyk-Woicka to znajoma ministra sprawiedliwości z podstawówki, która w 2018 roku została prezesem Sądu Okręgowego w Krakowie. 

Próba zablokowania Sądu Najwyższego

Kamil Zaradkiewicz informacje uzyskane w błyskawicznym tempie dzięki Annie Dalkowskiej i Dariuszowi Pawłyszcze wykorzysta później do prób blokowania pytań o prawidłowość powołania sędziów takich jak on - rekomendowanych przez nową KRS (w której zasiada Dagmara Pawełczyk-Woicka). Lista z nazwiskami sędziów powołanych przez Radę Państwa PRL posłużyła sędziemu do zadania pytań prejudycjalnych Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej, w których zapytał o niezawisłość i bezstronność sądu, w którym zasiada sędzia powołany przez Radę Państwa PRL. 

Taki wniosek miał być przeciwwagą dla pytań o niezawisłość i bezstronność sędziów powołanych na wniosek nowej upolitycznionej KRS. TSUE w swoim orzeczeniu pozostawił tę sprawę do rozstrzygnięcia Sądowi Najwyższemu, pytaniami Zaradkiewicza jeszcze się nie zajął. 

Po sprzecznych orzeczeniach dotyczących sędziów powołanych na wniosek nowej KRS, wszelkie wątpliwości miał rozstrzygnąć Sąd Najwyższy w składzie trzech izb. Kamil Zaradkiewicz próbował jednak zablokować posiedzenie. Sędzia, powołując się na własne pytania prejudycjalne do TSUE, wydał zabezpieczenie i domagał się zawieszenia stosowania kilku przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym. Uznał, że w związku z tym posiedzenie trzech izb Sądu Najwyższego, z którego został wykluczony ze względu na wątpliwy status, nie może się odbyć.

Sąd Najwyższy nie podzielił jednak jego argumentacji i uznał, że sędziowie Sądu Najwyższego powołani na wniosek nowej KRS powinni wstrzymać się ze swoją działalnością, bo ich udział w składzie i podjęte przez nich decyzje mogą być obarczone wadą.

Kamil Zaradkiewicz w przesłanym dziennikarzowi RMF FM SMS-ie stwierdził, że nie udziela wywiadów. 

Opisane okoliczności dowodzą, że fotografowanie się wiceminister sprawiedliwości z sędzią Sądu Najwyższego nie zawsze muszą być prywatną sprawą. Trójpodział władzy jest sprawą publiczną.


Opracowanie: