Od kilkunastu tygodni lokalni działacze SLD oceniają swoich partyjnych kolegów. Partia deklaruje: musimy pozbyć się czarnych owiec kryjących się za czerwonym sztandarem. Teoria jak zwykle rozmija się z praktyką.
Oto świętokrzyskie - od lat bastion i zaplecze Sojuszu Lewicy. A od miesięcy wylęgarnia głośnych afer, w których główne role grają posłowie SLD. Mimo to skompromitowani działacze będą nadal odkrywać czołowe role w Sojuszu.
"Weryfikację” pomyślnie przeszedł były baron Henryk Długosz. Zaś obrońca Andrzeja Jagiełły, czyli tego, który ostrzegał przed policją swoich towarzyszy powiązanych z mafią, został szefem miejskiego SLD w Starachowicach.
W ten sposób Jagiełło nadal ma wpływ na podejmowane w Starachowicach decyzje, a teraz będzie miał jeszcze większy, skoro jego obrońca przewodniczy radzie miejskiej SLD.
Działacze SLD twierdzą, że takie są wyniki demokratycznych głosowań i przestrzegania przepisów: Żyjemy w państwie demokratycznym i partia też ma swoje procedury, ma swój statut i nic niezgodnego ze statutem nie zostało poczynione - mówi RMF Marek Sochacki, rzecznik SLD w województwie.
Owe przepisy nie pozwoliły wykluczyć Długosza z partii, choć sekretarz SLD Marek Dyduch zapowiedział, że tej weryfikacji przyjrzy się szczególnie uważnie. Być może prawdziwą weryfikację partia przejdzie podczas następnych wyborów parlamentarnych.
09:20