Dyrektorzy szkół, którzy przed wakacjami zamówili mundurki są w kłopocie, pisze „Życie Warszawy”. Przez wakacje uczniowie urośli, więc przygotowane stroje będą za ciasne.
Niektóre szkoły uniknęły tego problemu, przekładając wizytę krawców w szkole na wrzesień. Nie chcemy mieć problemu z zamienianiem źle uszytych mundurków, powiedziała gazecie Wioleta Brzozowska, dyrektor gimnazjum nr 130 w Warszawie.
W stołecznych szkołach panuje chaos. Uczniowie nie wiedzą, kiedy będą zmuszeni zmienić strój na mundurek, rodzice – ile za to zapłacą, a nauczyciele – jak karać tych, którzy nie podporządkują się ministerialnemu nakazowi. Dyrektorzy starają się temu zaradzić: jedni proszą o chodzenie w jednolitych strojach, inni zwlekają z reformowaniem szkolnych ubrań.
Nieumundurowani pozostają na razie uczniowie z Zespołu Szkół nr 43 w Warszawie. Przed wakacjami nie można było wziąć miary na mundurki, bo przecież we wrześniu dochodzą do szkoły nowi. Z kolei ci, którzy już są naszymi uczniami, na pewno przez wakacje podrośli. Dlatego nad mundurkami będziemy zastanawiać się już w roku szkolnym , usłyszała gazeta w sekretariacie.
Sprawę szybko rosnącej młodzieży rozwiązało stołeczne Gimnazjum nr 113. Szkoła zamierza organizować kiermasze używanych mundurków. Uczniowie tych szkół, które krawcy odwiedzą dopiero we wrześniu mundurki założą najwcześniej w październiku. Względny pluralizm odzieżowy potrwa więc przez pierwszy miesiąc roku szkolnego.