Jurek Owsiak poinformował na konferencji prasowej, że w Krakowie ktoś wrzucił do puszki WOŚP 100 tys. zł! Jak się okazało, za wszystkim stoi youtuber Budda. 32. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy za nami. W całym kraju, a także w wielu miejscach na świecie odbywały się koncerty, biegi i festyny.
"Tu wszystko gra OK!" - to motto 32. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jego tematem były "płuca po pandemii".
Celem tegorocznego finału WOŚP jest zakup sprzętu do diagnozowania, monitorowania i rehabilitacji chorób płuc pacjentów na oddziałach pulmonologicznych dla dzieci i dorosłych.
Fundacja planuje zakup m.in. urządzeń do diagnostyki obrazowej (m.in. rezonanse magnetyczne i aparaty ultrasonograficzne), diagnostyki czynnościowej (m.in. polisomnografy i przenośne spirometry), diagnostyki endoskopowej (m.in. systemy do badań bronchoskopowych w nawigacji wewnątrzoskrzelowej i bronchoskopy), rehabilitacji (sprzęt do rehabilitacji pulmonologicznej wykorzystywanej w terapii chorych po przeszczepieniu płuc) i torakochirgurgii (m.in. systemy elektrokoagulacji i kriosondy).
Wesprzeć zbiórkę można było zarówno tradycyjnie - wrzucając pieniądze do puszek wolontariuszy, jak i biorąc udział w różnego rodzaju aukcjach charytatywnych bądź wpłacając pieniądze przez internet.
Jurek Owsiak podczas konferencji prasowej sztabu WOŚP w czasie finału poinformował, że w Krakowie była puszka, do której ktoś wrzucił 100 tys. zł.
Ten pan podszedł do wolontariuszek, które były na Rynku z golden retrieverami, psami zaangażowanymi w akcję WOŚP. Powiedział, że zbierał pieniądze przez trzy lata, aby uzbierać okrągłą sumę. Zaczął wkładać po stówkach do jednej puszki. Pieniądze nie zmieściły się, więc potrzebna była druga puszka - powiedziała PAP szefowa krakowskiego sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Edyta Biel
Po przeliczeniu w sztabie WOŚP okazało się, że w jednej puszcze było 23 tys. 998 zł i 46 groszy, a w drugiej - 76 tys. 367 zł, 52 gr. Przy czym każde 100 zł zostało wrzucone w banknocie.
Pan nie przedstawił się. Wolontariuszki były w takim szoku, że o nic nie zapytały - dodała szefowa sztabu.