W Tatrach obowiązuje czwarty stopień zagrożenia lawinowego. Mimo ostrzeżeń ratowników górskich i władz Tatrzańskiego Parku Narodowego, na niektóre szlaki wchodzą turyści. Warunki w górach są bardzo niebezpieczne. Część turystów utknęła w schroniskach.
Turyści ignorujący zagrożenie lawinowe wychodzą głównie na szlak prowadzący z Kuźnic w kierunku Kalatówek, a nawet Kasprowego Wierchu. Z ośnieżonych szlaków licznie korzystają skiturowcy.
W Tatrach w ostatnich latach szczególnie popularne stało się narciarstwo turowe. Na takich nartach można poruszać się pod górę, po płaskim terenie oraz można zjeżdżać. Przy czwartym stopniu zagrożenia lawinowego poruszanie się pieszo czy na nartach turowych, nawet szlakami reglowymi, może być śmiertelnie niebezpieczne. Rozpędzona lawina pędząca żlebem nawet 300 km na godzinę może łamać drzewa i sięgać aż do dna doliny.
Służby TPN informują, że zimą szlaki turystyczne w Tatrach nie są utrzymywane ani dodatkowo oznakowane. Wędrowanie po zaśnieżonych szlakach wymaga dokładnej znajomości ich przebiegu.
Żleby, w których lawina zachowuje się jak woda w rynnie, niejednokrotnie przecinają popularne szlaki uczęszczane przez narciarzy turowych. Takie niebezpieczeństwo jest choćby w Dolinie Goryczkowej, gdzie Żleb Marcinowskich przecina nartostradę prowadzącą z Kasprowego Wierchu do Doliny Kondratowej. Co jakiś czas dochodzi tu do zejścia lawin. Niestety kilkakrotnie w tym miejscu ginęli ludzie pod zwałami śniegu.
Najtragiczniejsza lawina Żlebem Marcinowskich zeszła w 1956 r. niszcząc schronisko na Niżnej Goryczkowej Równi. Zginęło wówczas pięć osób: gospodarze schroniska Zofia i Władysław Gąsienicowie-Marcinowscy i trzech żołnierzy WOP. To właśnie od przydomka gospodarzy tego schroniska wziął swoją nazwę ów Żleb.
Po ogłoszeniu czwartego stopnia zagrożenia lawinowego wielu turystów utknęło w tatrzańskich schroniskach. Ratownicy TOPR uspokajają, że na razie nie ma konieczności ich ewakuacji. Jak dodają - nikt nie choruje, a schroniska mają zapasy jedzenia.
Rozważane jest zabranie turystów śmigłowcem, ale na razie warunki atmosferyczne na to nie pozwalają - mówi w rozmowie z RMF FM ratownik dyżurny Piotr Konopka. 19 turystów w Morskim Oku, ale oni jasno określili, że żaden z nich nie chce żadnej pomocy z naszej strony. 23 turystów w Pięciu Stawach - spośród nich podobno część osób chciałaby opuścić schroniska. Nie wykluczamy drogi powietrznej, ponieważ dojście piesze i powrót są za bardzo zagrożone, w związku z tym to byłaby najlogiczniejsza metoda postępowania, gdyby warunki się poprawiły. Na tę chwilę nie mamy takiej możliwości - wyjaśnia.
Z uwagi na zagrożenie lawinowe władze TPN zdecydowały o zamknięciu popularnej drogi do Morskiego Oka. Na wszystkich innych punktach wejściowych do parku zaprzestano sprzedaży biletów. Przy wejściach do tatrzańskich dolin pojawiły się tablice informujące o zagrożeniu.