Toksyczne lalki sprowadzane z Azji, oszustwa na stacjach benzynowych oraz problem przepełnionych klas w szkołach - m.in. tymi tematami zajęły się dzienniki w swoich weekendowych wydaniach. Na RMF24 publikujemy przegląd porannej prasy!
"Sprowadzane z Azji lalki, którymi handluje firma z podwarszawskiej Wólki Kosowskiej, zawierają groźne chemikalia - ftalany. Te substancje przenikają przez skórę bawiącego się malucha i powodują nieodwracalne zmiany w organizmie" - alarmuje w swoim weekendowym wydaniu "Fakt".
Jak przypomina gazeta, sprawa lalek powodujących bezpłodność wyszła na jaw w Katowicach. "Tamtejszy Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej w kilku sklepach na terenie województwa odkrył, że produkowane w Chinach lalki zawierają niebezpieczną substancję ftalan di (2-etyloheksyl). Jest ona używana do zmiękczania gumy podczas produkcji zabawek" - podaje tabloid.
Dlaczego jest taka szkodliwa, szczególnie dla dzieci? "Dopuszczalne stężenie ftalanów według obowiązujących w Polsce norm to 0,1 proc. Jeśli jest ich więcej, mogą one dostawać się przez skórę dziecka do organizmu i powodować zaburzenia płodności lub problemy z tożsamością płciową "- wyjaśnia cytowana przez "Fakt" Katarzyna Kielar, rzeczniczka inspektoratu w Katowicach.
Z ustaleń Faktu wynika, że w chińskich lalkach stężenie trującej substancji jest 250 razy większe.
"Kiepskiej jakości, "chrzczona" benzyna, stare parówki, kanapki leżące tygodniami na półkach oraz rozwodniony płyn do spryskiwaczy! Do tego oszustwa na kasie, dopisywanie do rachunku" - takie rewelacje ujawnia "Fakt", który powołuje się na anonimowego pracownika jednego z większych koncernów paliwowych działających w Polsce. "Pracownicy stacji paliw, tych koncernowych i małych, prywatnych, pracują za najniższe wynagrodzenie i dlatego kombinują, dorabiając na klientach" - mówi cytowany pracownik koncernu.
"Rozwadnia się płyn do spryskiwaczy, sprzedaje stare parówki, czterodniowe kanapki, dopisuje do rachunku podchmielonym klientom, oszukuje na wydawaniu reszty i handluje flotowym paliwem" - wylicza pracownik cytowany przez gazetę.
"Lista kantów i sztuczek, które przedstawia, wydaje się nie mieć końca. Choćby płyn do spryskiwaczy, którego zimą kierowcy zużywają prawdziwe hektolitry... - Wybiera się ze śmietników puste opakowania po płynie, potem z półki bierze się całą bańkę i rozcieńcza go praktycznie pół na pół z wodą. Nie dziwne, że taki płyn po tym zamarza na szybie... A żeby nie było wpadki, korek zakleja się super glue i po sprawie!" - pisze "Fakt".
W polskich szkołach dzieci coraz mniej, ale w klasach coraz ciaśniej. Przede wszystkim w dużych miastach" - podaje z kolei weekendowa "Gazeta Wyborcza"."W oświacie kryzys - ok. 400 szkół ma iść do likwidacji, tyle samo zlikwidowano w ubiegłym roku. Od września zabraknie pracy dla ok. 7 tys. nauczycieli" - wylicza "Wyborcza". Przyczyną jest, jak podaje dziennik, niż demograficzny.
"W polskich szkołach uczy się teraz ok. 4,5 mln uczniów, to ponad milion mniej niż w roku 2005. A samorządy dostają pieniądze z budżetu państwa według liczby uczniów. Mniej uczniów - znaczy mniej pieniędzy. Oszczędzają więc, ile się da. Jeden z pomysłów: zagęszczanie klas. Tłumaczenie: "kryzys i racjonalizacja wydatków".
(abs)