Przyszłotygodniowe rozmowy między Koreą Północną, USA i Chinami stanęły pod znakiem zapytania. Wczoraj Phenian ostrzegł w oświadczeniu wydanym po angielsku, że odzyskuje pluton ze zużytych prętów paliwowych. Jednak ten sam komunikat w wersji koreańskiej brzmi inaczej.
Pluton rzekomo odzyskany przez Koreańczyków może służyć do budowy nawet 6 bomb jądrowych. Phenian tłumaczy, że chce w ten sposób zdobyć potężną siłę odstraszania, by nie podzielić losu Iraku. Jednak oryginalna wersja oświadczenia różni się od angielskiego tłumaczenia. Mówi mianowicie o tym, że Korea Północna kończy dopiero etap przygotowawczy.
Amerykańscy komentatorzy obawiają się, że te niepokojące sygnały ze strony Phenianu stawiają pod znakiem wielkim zapytania trójstronne rozmowy w Pekinie. Wprawdzie amerykańska administracja podkreśla, że nie ma niezależnych dowodów na to, że Korea Północna rzeczywiście zaczęła odzyskiwanie plutonu, a koreańska wersja oświadczenia zdaje się to potwierdzać, to jednak próby ustalenia prawdy mogą potrwać tygodnie.
W koreańskim tekście znalazło się jeszcze jedno oświadczenie, do którego nie ma już żadnych wątpliwości związanych z tłumaczeniem, a mianowicie, że zaplanowane rozmowy w Pekinie mają być bezpośrednimi negocjacjami miedzy KRLD a USA; Chiny mają być tylko gospodarzami spotkania. A to jest dokładnie to, czego prezydent Bush chciałby uniknąć.
Zdaniem amerykańskiego przywódcy kryzys na Półwyspie Koreańskim to problem przede wszystkim innych krajów regionu i dlatego do stołu rozmów powinni zasiąść przedstawiciele Chin, Korei Południowej czy Japonii.
Amerykańska administracja nie wykonuje gwałtownych działań, zapowiada konsultacje z tymi krajami. Kroki podejmie dopiero potem.
Nie ma jednak wątpliwości, że kolejne manewry Phenianu dodadzą tylko argumentów zwolennikom twardej ręki wobec Kim Dzong Ila.
Foto: Archiwum RMF
07:20