Kilkanaście ciosów nożem zadał 6-latce z Korytowa jej 20-letni brat. Policja znalazła u niego lufki i młynek do marihuany – to nowe ustalenia reporterów RMF FM w sprawie niedzielnej tragedii w woj. zachodniopomorskim. Mężczyzna tłumaczył, że zaatakował swoją siostrę, bo wydawało mu się, iż ma ona nadprzyrodzone moce i może go w każdej chwili zabić.
Gdy w niedzielę 20-latek usłyszał w swojej głowie głos nakazujący mu atak na siostrę, poinformował w firmie, że na godzinę wychodzi z pracy. Pojechał do domu i zawołał dziewczynkę do siebie. Zadał jej serię ciosów nożem - cztery z nich w okolice serca. Krzyki broniącej się 6-latki usłyszały jej siostra i babcia. Zawołały matkę dzieci i wezwały pomoc, na którą było już jednak zbyt późno.
Mężczyzna przynajmniej od dwóch tygodni dziwnie się zachowywał. Rodzina podejrzewała go o palenie marihuany. Według informacji RMF FM zatrzymany miał też kontakt z dopalaczami. Po badaniach krwi będzie wiadomo, pod wpływem jakich substancji działał. 20-latek usłyszał zarzut zabójstwa. We wtorek prokuratura wystąpi z wnioskiem o tymczasowy areszt.
(mn)