Niewłaściwą organizację obozu harcerskiego w Suszku i akcję ewakuacji, co w konsekwencji doprowadziło m.in. do nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek zarzuciła Prokuratura Okręgowa w Słupsku komendantowi tego obozu.

Dramat w Suszku rozegrał się w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku, gdy nad Pomorzem przeszły gwałtowne burze. Zniszczony został obóz harcerski. Na miejscu zginęły dwie harcerki w wieku 13 i 14 lat, a 38 kolejnych uczestników obozu trafiło do szpitali z różnymi obrażeniami. 

Prokuratura Okręgowa w Słupsku przedstawiła dzisiaj komendantowi obozu zarzuty.

Mateuszowi I. zarzucono umyślne narażenie uczestników obozu harcerskiego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz doprowadzenie do nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek i nieumyślnego spowodowania różnego obrażeń ciała u kolejnych kilkudziesięciu harcerzy. Przedstawiony zarzut wiąże się z niewłaściwą organizacją obozu harcerskiego, w tym z niewłaściwą akcją ewakuacyjną podczas nawałnicy - poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku Paweł Wnuk.

Wnuk powiedział, że Mateusz I. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa oraz odmówił składania wyjaśnień. Dodał, że wobec podejrzanego nie zastosowano żadnych środków zapobiegawczych.

Za popełnienie zarzucanego przestępstwa grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

W lutym prokuratura tożsame zarzuty, z tymi, które w poniedziałek usłyszał komendant obozu harcerskiego w Suszku, postawiła jego zastępcy Włodzimierzowi D. On również nie przyznał się do zarzucanych czynów i odmówił składania wyjaśnień. Mateusz I. wówczas nie mógł stawić się w prokuraturze, ponieważ był w trakcie Rejsu Niepodległości na Darze Młodzieży.

Słupska prokuratura w śledztwie dotyczącym tragedii w Suszku postawiła pierwsze zarzuty w styczniu 2019 roku. O niedopełnienie obowiązków podejrzewa 67-letniego Andrzeja N., który w czasie, gdy doszło do tragicznych wydarzeń w obozie, był dyrektorem wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w Starostwie Powiatowym w Chojnicach.

To niedopełnienie obowiązków miało polegać na nieprzekazaniu "w okresie bezpośrednio poprzedzającym zaistniałe załamanie pogodowe na terenie powiatu chojnickiego alertu pogodowego o nadchodzącej nawałnicy na niższy szczebel zarządzania kryzysowego". O alercie podejrzany wiedział, bo, jak poinformował prokurator, "został mu on wcześniej przekazany z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gdańsku".

Emerytowany Andrzej N. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa. Złożył wyjaśnienia zgodne z dotychczas ustalonym w toku śledztwie stanem faktycznym. Grozi mu kara do 3 lat więzienia.

Pierwsza wizja lokalna na terenie obozu harcerskiego przeprowadzona została w połowie września 2017 roku w dzień. Drugą, ze względu na powstałe wątpliwości, zdecydowano się wykonać wieczorem, w warunkach zbliżonych do tych, jakie panowały w noc tragedii. Eksperyment odbył się w listopadzie 2017 roku.

Celem wizji było odtworzenie i udokumentowanie jednej z dwóch dróg ucieczki uczestników obozu w Suszku, sprawdzenie jej widoczności w nocy. Odtworzono też sygnał będącej na wyposażeniu obozu syreny alarmowej. Wstępne ustalenia wykazały, że droga nocą nie była widoczna, a syrena alarmowa podczas wichury nie była słyszalna we wszystkich częściach obozu.

O przeprowadzeniu trzeciego eksperymentu prokuratura poinformowała w maju 2018 r. Jego celem było sprawdzenie, jak przebiegała ewakuacja z obozu z perspektywy harcerzy, którzy przed nawałnicą schronili się w pobliskim jeziorze. Śledczy ustalali także, czy zachowanie nastolatków było spontaniczne, czy wynikało z wydanego polecenia. Sprawdzali, czy wejście do wody w nocy było bezpieczne.

Na obozie w Suszku przebywało 130 harcerzy z łódzkiego okręgu ZHR. Opiekowało się nimi ośmiu wychowawców.