Decyzja o zatrzymaniu byłego prezesa PKN Orlen - Andrzeja Modrzejewskiego - zapadła na najwyższym szczeblu. Tak przynajmniej twierdzi kilku członków sejmowej komisji śledczej. To najważniejsze ustalenie po wczorajszym przesłuchaniu dwójki ważnych świadków.
Przesłuchiwani byli prokurator Katarzyna Kalinowska, która wydała zgodę na zatrzymanie Modrzejewskiego i kapitan Jarosław Dąbrowski, ówczesny oficer UOP-u, który miał ją do tego nakłaniać. Kilkugodzinne przesłuchanie za zamkniętymi drzwiami zakończyło się konfrontacją świadków.
Obydwie strony nadal zaprzeczają sobie nawzajem i jednocześnie wzajemnie oskarżają. Kto więc kłamie? Ja się przychylam do wersji prokuratorskiej. Takie mam wrażenie - to ocena prawicy. Bliższa prawdy to może pana kapitana - mówi lewica.
Niezależnie od oceny zeznań, wniosek który się narzuca jest wyraźny – przesłuchiwani dziś świadkowie byli jedynie narzędziami w rękach swoich przełożonych: Myślę, że mieliśmy do czynienia z funkcjonariuszami, rękami których wyciągnięto kasztany z ognia. Kto jednak na kogo naciskał? UOP na prokuraturę czy odwrotnie - nadal nie wiadomo. Może obie instytucje działały wspólnie i w porozumieniu? To pytanie także zostaje bez odpowiedzi.