Urzędnik dowodzący akcją kruszenia lodu na Wiśle zrezygnował ze stanowiska - ustalił Onet.pl. Nie wiadomo jednak, jaki jest powód tej decyzji. Portal podaje, że w Wodach Polskich panuje nerwowa atmosfera.
Do dymisji miał się podać były już dyrektor Zarządu Zlewni we Włocławku, na terenie której leży m.in. Płock. To były szef kluczowej jednostki zajmującej się walką z zagrożeniem przeciwpowodziowym na Wiśle.
Zlewnia zarządzana jest przez Wody Polskie - instytucję powołaną w 2018 roku. Przejęła wówczas wszystkie inne zajmujące się kontrolą nad zasobami wodnymi Polski i gospodarką wodną.
Dyrektor Zarządu Zlewni we Włocławku 16 lutego złożył rezygnację z pełnionej funkcji, prezes Wód Polskich ją przyjął - potwierdza w rozmowie z Onetem Urszula Tomoń, rzeczniczka Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
Jeden z płockich samorządowców nie kryje zdziwienia, że decyzja została podjęta w krytycznym momencie, gdy na Wiśle i Odrze maszyny walczą z zatorami.
To jest szokująca informacja. Dokonywać takiej zmiany w krytycznym momencie? Nie mam słów - mówi Onetowi.
Powody dymisji nie są w tym momencie oficjalnie znane.
W akcji standardowo uczestniczy sześć lodołamaczy.
W tej chwili sytuacja jest stabilna. Stany alarmowe utrzymują się w Płocku i Wyszogrodzie, ostrzegawczy w Kępie Polskiej - mówi dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.
Akcja kruszenia lodu ma potrwać do 4 tygodni.
13 lodołamaczy kruszy też lód na Odrze w województwie zachodniopomorskim. Do akcji dołączyły też jednostki niemieckie.
Największe zagrożenie zatorami i podtopieniami jest bowiem na granicznym odcinku rzeki.