Druzgocący, szokujący – mówią politycy koalicji o raporcie o nadużyciach w spółkach z udziałem skarbu państwa, do których miało dojść za rządów AWS i UW. Są jednak fakty, o których tam nie przeczytamy, np. że w jednej ze spółek należących do KGHM intratną posadę zajmował niejaki Leszek Miller, syn obecnego premiera.
Tzw. Raport otwarcia opisuje przypadki niegospodarności w 22 największych polskich spółkach publicznych, pozostawione po poprzedniej władzy - jak twierdzi rząd - w fatalnym stanie. Minister skarbu Wiesław Kaczmarek – autor dokumentu - mówił nawet o szambie, które rząd teraz musi posprzątać.
Są jednak historie, których tam nie znajdziemy. Reporter RMF dotarł do umowy o pracę, którą w 1997 r. z jedną ze spółek należących do koncernu KGHM podpisał Leszek Miller.
Wynika z niej, że dwudziestokilkuletni syn premiera zajmował w spółce stanowisko pełnomocnika zarządu ds. kapitałowych. Do jego obowiązków należało reprezentowanie spółki i prowadzenie negocjacji. Leszek Miller junior nie miał wyznaczonego czasu pracy, miał za to całkiem pokaźne wynagrodzenie – 5 tys. zł plus premie uznaniowe.
Umowa z synem ówczesnego szefa MSWiA został zawarta na okres 5 miesięcy, tuż przed wyborczą porażką SLD w 1997 r. Tak więc Leszek Miller pracował w spółce jeszcze za rządów AWS.
Kontraktem zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli. Zarząd KGHM nie zgodził się jednak na jego ujawnienie, twierdząc, że skarb państwa ma w spółce zbyt mało udziałów, by NIK mógł badać działania kombinatu.
Należy dodać, że w KGHM znaleźli zatrudnienie różni polityczni rozbitkowie: nie tylko synowie działaczy SLD, ale i politycy innych opcji, np. AWS czy UW.
Wygląda więc na to, że określenia, którymi tak chętnie szafują premier i jego ministrowie, można odnieść także do rządzącego obecnie ugrupowania.
foto RMF
22:15