Student domaga się od prywatnej, warszawskiej uczelni zwrotu części zapłaconego czesnego; minister edukacji zakazał szkole prowadzenia kierunku, na którym studiował. Szkoła choć wiedziała o negatywnej opinii, przyjęła 400 studentów.
Student postanowił więc spotkać się z rektorem uczelni na sali sądowej; dziś miał się zacząć proces, ale rozprawę odroczono. Nie było sędziego, któty miał prowadzić sprawę.
Chcę odzyskać swoje 970 złotych. Walczę też o zasady - nie zgadzam się na takie traktowanie studentów przez uczelnie - mówi Filip Gieleciński. Taki profesor, który powinien być autorytetem, nie powinien oszukiwać. Jak ja się w ten sposób uczę? Jak ja się uczę życia?
Minister edukacji zlikwidował kierunek w połowie listopada zeszłego roku. O wydanej wcześniej negatywnej opinii Państwowej Komisji Akredytacyjnej (m.in. za braki w kadrze naukowej i uchybienia w programie studiów) studenci nie wiedzieli.
Uczelnia nie czuje się winna, bo MEN w końcu swój zakaz cofnęło. Ucierpiało kilkuset studentów. A jeden dla przykładu próbuje walczyć o swoje.