Policja przyjmuje kolejne zgłoszenia o niebezpiecznych przedmiotach wbitych w cukierki, które dzieci zbierały podczas Halloween. W Wielkopolsce odnotowano już pięć zgłoszeń - dowiedział się reporter RMF FM Beniamin Kubiak-Piłat.
Policja zakłada, że chodzi tu o zorganizowaną akcję, która mogła być koordynowana za pomocą mediów społecznościowych lub komunikatorów internetowych.
To nie przypadek, że wszystko wydarzyło się w ciągu dwóch dni, w różnych częściach Polski, a ostre przedmioty były włożone w różne cukierki.
W Wielkopolsce 4 przypadki odnotowano w Gnieźnie, a jeden we Wrześni.
Każdy cukierek miał w sobie inny niebezpieczny przedmiot - powiedział RMF FM mł. insp. Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
W jednym przypadku był gwóźdź, w innym igła, w jeszcze innym zszywacz czy jakaś blaszka wyglądająca na taką, która została zdemontowana z maszynki do golenia - dodał funkcjonariusz.
Borowiak, pytany przez PAP, czy policjanci w regionie odbierali podobne zgłoszenia w poprzednich latach, odpowiedział, że nigdy.
Nie ma takiej wersji czy podejrzenia, że to jedna i ta sama osoba mogła w Gnieźnie te cukierki porozdawać - przekazał policjant.
Nie tylko w Wielkopolsce odnotowano w ostatnich dniach próbę okaleczenia dzieci zdradliwymi cukierkami. Kolejne tego typu zgłoszenia napłynęły z Gliwic (woj. śląskie) czy wsi Lipki Wielkie (pow. gorzowski, woj. lubuskie).
W Gliwicach 12-letnia dziewczynka ze swoją przyjaciółką wyruszyły na halloweenową zbiórkę słodyczy po osiedlu. Nastolatki wróciły do domu z siatkami pełnymi słodyczy. Jak informuje reporter RMF FM Marcin Buczek, kiedy jedna z dziewczynek sięgnęła po cukierek, jej brat zobaczył wystający metalowy element. Dzięki szybkiej reakcji chłopca, dziewczynka została uratowana.
Jak się okazało, w cukierku był kawałek metalowego przedmiotu o ostrych krawędziach, przypominający żyletkę.
W Lipkach Wielkich w jednym z cukierków był gwóźdź. Matka chłopca, który został nim obdarowany, opowiedziała, że jej syn prawie nie połamał sobie zęba.
Kolejny przypadek dotyczy pomorskiej miejscowości Godziszewo, gdzie słodkości miały być nafaszerowane zszywkami czy igłami. "Jestem absolutnie wstrząśnięty informacjami z Godziszewa" - napisał na swoim Facebooku burmistrz gminy Skarszewy Jacek Pauli, komentując doniesienia.