Co najmniej 2 tygodnie potrwa sprowadzenie do Polski ciała Aleksandra Doby. Jak informuje reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, procedury są skomplikowane. Podróżnik i kajakarz zmarł w poniedziałek w Tanzanii, podczas zdobywania Kilimandżaro, najwyższego szczytu Afryki.
Organizator wyprawy, w której udział brał Aleksander Doba, zapewnił naszą reporterkę, że zarówno polski konsulat, jak i ubezpieczyciel robią wszystko, by ciało podróżnika jak najszybciej wróciło do kraju.
Procedury nie są łatwe, a wszystko wydłuża trwająca pandemia koronawirusa.
Według informacji naszej dziennikarki, dziś w szpitalu w Tanzanii odbywa się sekcja zwłok. Wykonywana jest na wyraźną prośbę rodziny, bo lokalne władze nie widziały sensu jej przeprowadzania.
Dopiero po zakończeniu badań będzie można rozpocząć procedurę sprowadzania ciała Aleksandra Doby z jego ostatniej wyprawy.
O śmierci kajakarza i podróżnika poinformowali w mediach społecznościowych jego bliscy.
Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego zmarł wielki kajakarz Aleksander Doba. Zmarł śmiercią podróżnika zdobywając najwyższy szczyt Afryki - Kilimandżaro, spełniając swoje marzenia. Pogrążona w żalu żona, synowie, synowe i wnuczki - czytamy na Facebooku.
Aleksander Doba samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki. Dokonał tego trzy razy. Po raz pierwszy emerytowany inżynier mechanik z Polic wystartował ze stolicy Senegalu Dakaru 26 października 2010 roku. Po blisko 99 dniach i przebyciu 5394 km 2 lutego 2011 r. dotarł do Acarau w Brazylii.
5 października 2013 r. wyruszył z Lizbony. 19 kwietnia 2014 r. postawił nogę na lądzie w New Smyrna Beach na Florydzie. Na oceanie spędził 167 dni, pokonał trasę długości 12 427 km w dwóch etapach, bowiem niekorzystne wiatry na zachodnim Atlantyku wymusiły zawinięcie na Bermudy.
3 września 2017 r. w Le Conquet we Francji zakończył trzecią podróż przez Atlantyk, którą rozpoczął 16 maja w Nowym Jorku.
Doba opłynął kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał. Jako pierwszy również opłynął całe polskie wybrzeże z Polic do Elbląga oraz Polskę po przekątnej z Przemyśla do Świnoujścia.
Jak podkreśla reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, która wielokrotnie rozmawiała z Aleksandrem Dobą, podróżnik był człowiekiem niesamowicie przyjaznym i otwartym. Każdego, kogo spotykał, zapraszał na wycieczkę kajakiem, choćby w środku zimy.
Jestem ciekawy świata, tak ogólnie biorąc - mówił 5 lat temu naszej dziennikarce Doba. Jednym z moich ulubionych przedmiotów w szkole, już dawno, dawno temu, była geografia. Wiem, że na świecie są dwie Ameryki - do jednej dopłynąłem z Afryki, do drugiej popłynąłem z Europy - tłumaczył.
Doba był człowiekiem tysiąca opowieści. Dzielił się historiami o sztormach w kajaku, spotkaniu z wielorybem czy łapaniu latających ryb na środku oceanu. Zarażał optymizmem, imponował ciekawością świata i czarował.