Zabicie Asłana Maschadowa, choć jest sukcesem Kremla, nie zakończy wojny w Czeczenii, a jeszcze ją zaostrzy – przyznają zgodnie rosyjskie media. Maschadow został zastrzelony podczas operacji rosyjskich specsłużb.
Miejsce Maschadowa, jednego z ostatnich umiarkowanych partyzanckich dowódców - zajmą teraz tacy ludzie jak Szamil Basajew, znani ze swoich radykalnych poglądów na wojnę z Rosja – pisze „Kommersant”. A to oznacza nasilenie się akcji terrorystycznych.
W podobnym tonie piszą „Wiedomosti”, które przypominają, że likwidacja prezydenta Dzochara Dudajewa w 1996 r. nie zakończyła wojny. Gazeta dodaje, że śmierć Maschadowa to uderzenie w politykę Unii Europejskiej, która domaga się rozmów pokojowych. Teraz będzie bardzo trudno znaleźć człowieka z autorytetem wśród Czeczenów, który nie splamił się działalnością terrorystyczną.
Z kolei dziennik „Gazieta” sugeruje, że wśród czeczeńskich dowódców polowych może dojść do walki o władzę nad ruchem oporu.
Śmierć Asłana Maschadowa niewiele zmieni, jeśli chodzi o sytuację w Czeczenii - pisze na łamach dziennika „The New York Times” Dmitrij Trenin, zastępca dyrektora moskiewskiego Centrum Carnegie, organizacji działającej na rzecz pokoju na świecie. To duży sukces polityczny i moralny Kremla, a Władimira Putina w szczególności - wyjaśnia Trenin. Dzięki temu rosyjski prezydent może mówić o sukcesach antyterrorystycznej operacji w Czeczenii.
Czeczeni stracili przywódcę, ale zyskali symbol walki z Rosjanami - to komentarz Zbigniewa Brzezińskiego, byłego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego za czasów prezydentury Cartera.
Na znacznie bardziej stanowczą wypowiedź zdobył się szef polskiego MSZ Adam Rotfeld. Jak podaje rosyjska agencja informacyjna ITERFAX, w czasie wczorajszego wykładu minister nazwał zabicie aschadowa "politycznym błędem".