Prokuratura nie może ustalić, czy były dyrektor Autosanu, który spóźnił się 20 minut z ofertą na autokary dla wojska, wyrządził spółce szkodę. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, śledczy powołali biegłego, który ma to zbadać. To działania w postępowaniu dotyczącym wyrządzenia sanockiej fabryce szkody znacznych rozmiarów przez byłego dyrektora.
Ekspert ma sprawdzić, czy faktycznie przez spóźnienie pracownika spółka z Sanoka poniosła szkodę, a jeśli tak - w jakiej wysokości. Okazuje się, że nie jest to oczywiste.
W trakcie śledztwa podnoszono, że szkodę firma mogłaby ponieść, gdyby mogła zarobić na dostawach dla armii, a do tego droga była daleka. Najpierw oferta musiałaby trafić do wojska - a nie trafiła. Później Autosan musiałby wygrać przetarg - to nie było pewne, następnie musiałaby dostawy zrealizować z zyskiem. Dopiero ten utracony zysk mógłby być traktowany jako szkoda.
Biegły ma do lutego czas na sporządzenie skomplikowanej opinii. Jeśli nie uda mu się wyliczyć szkody, może się okazać, że śledztwo zostanie umorzone.
(mn)