Zaczęło się od prezydenta miasta, który w krótkim czasie, bo zaledwie w jeden semestr został magistrem Uniwersytetu Łódzkiego. Uczelnia poszła mu na rękę i zaliczyła Krzysztofowi Jagielle 5 lat studiów w dawnej partyjnej kuźni kadr - Akademii Nauk Politycznych przy KC PZPR.
W poważne kłopoty związane z wykształceniem popadł wiceprezydent Łodzi, który również wywodzi się z SLD. Okazało się że Marek Klimczak przez kilka lat posługiwał się bezprawnie tytułem magistra.
Opozycja w łódzkim samorządzie żąda od prezydenta Łodzi natychmiastowej dymisji jego partyjnego kolegi z Zarządu Miasta. Sprawą wiceprezydenta Klimczaka zajmą się też lokalne władze SLD, które już raz przymknęły oko na jego poczynania.
Marek Klimczak „wypadł” z listy kandydatów na radnych łódzkiego Sojuszu. To na razie jedyna konsekwencja faktu, że przez kilka lat zanim został wiceprezydentem używał pieczątki z tytułem magistra.
Jako szef Wojewódzkiego Ośrodka Kształcenia Zawodowego i Języków Obcych „Wiedza” stemplował pieczątką zaświadczenia ukończenia kursów. Wtedy nie miał dyplomu, od niedawna jednak jest już magistrem.
O incydencie z pieczątką wiedzieli partyjni koledzy Klimczaka, jednak nie przeszkodziło im to, by wybrać go wiceprezydentem Łodzi.
Szef łódzkiego SLD nie zamierza teraz odwoływać swego zastępcy wbrew stanowczym żądaniom opozycji. Kilka dni temu prezydent Łodzi sam musiał tłumaczyć, jak w jeden semestr został magistrem.
Foto Archiwum RMF
17:25