Po śmierci 2,5-letniej Dominiki w Skierniewicach nie będzie zapowiadanych, dużych zmian w funkcjonowaniu nocnej i świątecznej pomocy medycznej – ujawnia reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka. W nowym miejscu, w którym będzie udzielana, dyżurować ma personel z poprzedniego punktu, zamkniętego po stwierdzeniu rażących nieprawidłowości.
Nowy punkt nocnej i świątecznej pomocy medycznej znajduje się zaledwie kilkanaście metrów od poprzedniego. Mieści się w szpitalu przy ul. Sobieskiego (wejście przez Szpitalny Oddział Ratunkowy).
Dyżury ma pełnić tam dwóch lekarzy i dwie pielęgniarki. Jak ustaliła nasza reporterka, będzie wśród nich personel z poprzedniego punktu. Jesteśmy jeszcze w trakcie uzgadniania. Koledzy, którzy dotychczas prowadzili, przekazali nam listę dyżurujących lekarzy. Skorzystaliśmy z tej listy - mówi Dariusz Diks, zastępca dyrektora skierniewickiego szpitala. Z moich dotychczasowych rozmów wynika, że będą z nami współpracowali koledzy - lekarze, lekarki i pielęgniarki - z poprzedniego punktu pomocy świątecznej. Wiadomo, że własnymi siłami nie bylibyśmy w stanie tego obsadzić - przyznaje.
W środę Narodowy Fundusz Zdrowia ze skutkiem natychmiastowym rozwiązał kontrakt ze skierniewickim punktem nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Decyzja w tej sprawie zapadła po tym, jak ujawniono, że placówka drastycznie złamała warunki umowy. Najbardziej rażący błąd to liczba dyżurujących lekarzy - gdy do punktu zadzwonili rodzice małej Dominiki, na dyżurze był jeden lekarz zamiast trzech. Gdyby pojechał do chorej dziewczynki, w placówce nie byłoby żadnego dyżurującego medyka.
Mała Dominika od końca stycznia chorowała i przyjmowało antybiotyk. 24 lutego rodzice stwierdzili u dziewczynki osłabienie i drgawki. Udali się do skierniewickiego szpitala, gdzie dziecko zostało zbadane przez pediatrę nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. Stwierdzono u niego przeziębienie. Dziewczynka wróciła do domu, ale w poniedziałek wieczorem jej stan się pogorszył. Temperatura wzrosła do 41,5 st. C. Rodzice zadzwonili na pogotowie, ale dyspozytor nie wysłał do chorej karetki. Z treści zawiadomienia, które wpłynęło do prokuratury, wynika, że rodzice zostali przekierowani do nocnej i świątecznej pomocy medycznej. Lekarz stamtąd odmówił przyjazdu do dziecka i kazał leczyć je objawowo - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Dziecko zostało w domu, a jego stan nadal się pogarszał. Ok. godz. 3 w nocy rodzice ponownie zwrócili się o pomoc do pogotowia. Około godziny czwartej dziecko zostało zaintubowane. W stanie krytycznym, w śpiączce przewieziono je do łódzkiej kliniki, gdzie w środę stwierdzono zgon - wyjaśnił Kopania.
W poniedziałek szef resortu zdrowia Bartosz Arłukowicz spotkał się z konsultantami ds. pediatrii, ratownictwa medycznego i medycyny rodzinnej. Po kilkugodzinnych rozmowach zapowiedział, że powstanie oddzielna świąteczna i nocna pomoc medyczna dla dzieci. Nie sprecyzował jednak, kiedy dokładnie miałaby ona zacząć funkcjonować, ani jak miałoby wyglądać jej działanie.