Sejm najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu zajmie się projektem ustawy Prawa i Sprawiedliwości wprowadzającym jawność wynagrodzeń w Narodowym Banku Polskim - ustalił reporter RMF FM Patryk Michalski. Tę informację w Porannej rozmowie w RMF FM potwierdził Witold Waszczykowski.

Prace nad projektem przyspieszyły. Wiadomo, że ma on wprowadzić również górną granicę zarobków dla osób na stanowiskach kierowniczych banku centralnego. 

Projekt ustawy dotyczący jawności zarobków w Narodowym Banku Polskim będzie najprawdopodobniej przygotowany przez grupę posłów - mówił w rozmowie z RMF FM Waldemar Buda. 

Wszystko wskazuje na to, że projekt błyskawicznie zostanie przegłosowany w Sejmie, bo partia rządząca chce jak najszybciej przerwać dyskusję na temat zarobków w NBP.

Choć przyszłotygodniowe posiedzenie Sejmu będzie poświęcone przede wszystkim głosowaniom nad ustawą budżetową, to najwięcej emocji wywoła właśnie projekt w sprawie NBP. Jeżeli jednak posłowie będą zwlekali z jego przyjęciem, to kolejne posiedzenie zaplanowane jest dopiero na 20 lutego. Co oznacza kolejne tygodnie spekulacji na temat pensji współpracowników Adama Glapińskiego.

W Porannej rozmowie w RMF FM Witold Waszczykowski potwierdził, że ustawa o jawności zarobków w NBP będzie procedowana w przyszłym tygodniu. Przyznał jednak, że "nie rozumie tej całej dyskusji na temat zarobków kilku osób". Problemem jest, czy to jest  zgodne z prawem. Jeśli jest zgodne z prawem, to nie ma problemu. Natomiast, czy muszą być takie wysokie? To jest kwestia dyskusji i pewno to ograniczymy - skomentował poseł PiS.

Mazurek zapowiada projekt ustawy

W środę wieczorem Mazurek przekazała, że PiS przedstawi projekt ustawy, która wprowadzi jawność wysokości wynagrodzeń w NBP zarówno obecnego zarządu, jak i poprzednich. "Ustawa ustali również górną granicę zarobków osób zajmujących funkcję kierownicze w NBP" - dodała. Poinformowała też, że nie jest jest usatysfakcjonowana wyjaśnieniami Narodowego Banku Polskiego w sprawie wysokości zarobków w tej instytucji.

Na środowej porannej konferencji prasowej, zastępca dyrektora departamentu kadr w NBP Ewa Raczko mówiła, że "żaden z dyrektorów w NBP nie otrzymuje powszechnie i nieprawdziwie podawanego w mediach miesięcznego wynagrodzenia w wysokości ok. 65 tys. zł bądź wyższej". Dodała, że środki na wynagrodzenia w NBP stanowią część ogółu środków NBP i nie pochodzą z budżetu państwa. Nie są to środki publiczne w rozumieniu ustawy o finansach publicznych. Oznacza to, że budżet państwa nie jest obciążony kosztami gospodarki własnej NBP - powiedziała Raczko.


Oświadczyła, że nie poda miesięcznego wynagrodzenia z PIT-u dyrektor Wojciechowskiej, "bo nie przygotowane jest w oświadczeniu". Pewne granice prezentowania informacji są - powiedziała Raczko. Na pewno nie zarabia - powtórzyć mogę - rewelacyjnych 65 tys. zł miesięcznie - dodała.

Po południu prezes NBP Adam Glapiński zapowiedział, że pod ustawą o jawności wynagrodzeń w Narodowym Banku Polskim podpisze "obydwoma rękoma". Jak dodał, aby mógł to zrobić, trzeba ją najpierw uchwalić. Zdaniem Glapińskiego, ustawa ta będzie fatalna dla funkcjonowania NBP.

PiS powiedział, że jest za tą ustawą. PO powiedziała, że jest za, czyli te prace będą szybkie - mówił. Czy to dobrze będzie dla banku? Fatalnie. To jest fatalne dla banku. To bardzo utrudni pracę bankowi. Bardzo utrudni nabór" - tłumaczył. Jednocześnie zaznaczył, że "wykonuje każde prawo, jakie jest ustanowione. Jak podkreślił: Będzie to prawo - ujawnię wszystko co trzeba.

Kontrowersje wokół zarobków w NBP

Pod koniec grudnia "Gazeta Wyborcza" donosiła o dwóch współpracownicach prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Gazeta napisała wówczas, że zarobki Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł, "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami", czemu bank zaprzeczył. Według najnowszych doniesień medialnych pensja Wojciechowskiej wynosić może nawet ok. 80 tys. zł miesięcznie. 

W związku z kontrowersjami w środę przed południem NBP zwołał konferencję prasową. Ewa Raczko, zastępca dyrektora departamentu kadr NBP nie podała jednak konkretnych zarobków Martyny Wojciechowskiej. Przekazała jedynie informacje o przeciętnych wynagrodzeniach w Narodowym Banku Polskim.

Poinformowała, że prezesi NBP miesięcznie zarabiali średnio 45 073 zł w 1999 roku, 74 136 zł w 2015 roku, a 63 531 zł w ub.r.

Z kolei przeciętne wynagrodzenie dyrektorów departamentów wynosiło 38 089 zł w 2014 roku, 37 110 zł w 2015 roku, 37 381 zł w 2016 roku, 37 069 zł w 2017 roku, a 36 308 zł w ub.r. Są to kwoty brutto oparte na PIT-ach wystawianych przez NBP dla pracowników. Uwzględniają pensje podstawowe oraz wszystkie premie i dodatki.

Z kolei w środę po południu Adam Glapiński na konferencji po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej stwierdził, że Martyna Wojciechowska jest wśród 14 dyrektorów NBP z pensjami podobnej wysokości oraz wśród 12 z podobnymi dochodami łącznymi. W NBP jest 25 departamentów, jako dodatkowy działa gabinet prezesa.


Opracowanie: