O ile utrzymanie działającego dziś Funduszu Kościelnego jest sprawą budżetu centralnego, o tyle wprowadzenie odpisu stanie się istotnym problemem dla jednostek samorządu terytorialnego, które mają znaczny udział we wpływach z PIT. W tym roku wynosi on prawie 44 proc., a w kolejnych latach ma wzrosnąć.
Gdyby odpis podatkowy działał już w tym roku, to spośród 211 milionów, które trafiłyby do Kościołów i związków wyznaniowych, budżet centralny straciłby tylko 118 milionów złotych. Pozostała kwota w wysokości prawie 93 milionów pochodziłaby właśnie z udziału w PIT, jaki trafia do kas samorządów.
Według przewidywań projektu ustawy o odpisie podatkowym, w kolejnych latach samorządy traciłyby jeszcze więcej. W 2016 ponad 99 milionów, w 2019 - ponad 131 milionów, a w 2022 aż 154 miliony.
Brzmienie tego projektu sprawiło, że na wczorajszym posiedzeniu zespołu finansów Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego przedstawiciele samorządowców chcieli nawet zerwać rozmowy. Takie wrażenie zrobiły na nich zapisy, z których wynika, że samorządy stracą, a rząd może nawet zyskać. Tak uważa choćby Ryszard Grobelny, prezydent Poznania.
Skąd wyliczenia wskazujące na ewentualny zysk rządu? Samorządowcy podkreślają, że do wyliczeń, obok mniejszych wpływów z PIT, trzeba wstawić brak wypłat na Fundusz Kościelny. A z tego samego projektu wynika, że rząd zakłada następujące wydatki na ten fundusz gdyby dalej istniał: 154 mln zł w roku 2016, 182 mln w 2019 czy 211 mln w 2022 roku. To według ekspertów rządowych - przy założeniu wzrostu liczby duchownych o jeden procent - wariant najbardziej optymistyczny dla budżetu.
Oznaczałoby to rokrocznie 22 miliony złotych więcej w krajowym budżecie niż w sytuacji pozostawienia obecnej formuły Funduszu Kościelnego. Dlatego samorządowcy zapowiadają zgłoszenie poprawki, która ma sprawić, że koszty likwidacji Funduszu Kościelnego i wprowadzenia odpisu na Kościoły nie będą obciążać tylko samorządów.