PiS, przyszły rządowy koalicjant, chce zmienić przyjęty wczoraj projekt przyszłorocznego budżetu. Odchodzący rząd Marka Belki zaplanował deficyt na poziomie 32,5 mld złotych. Do 30 września projekt ma być przekazany Sejmowi.
Minister finansów i premier twierdzą, że nie da się bardziej obniżyć deficytu. Ich zdaniem to Sejm podrzucił im „kukułcze jajo” w postaci kosztownych ustaw, np. zwrotu VAT-u w budownictwie. Zapominają jednak, że to także ich polityczne zaplecze glosowało za ta ustawą.
Rząd zapewnia, że w finansach nie jest źle – więcej pieniędzy pójdzie na naukę i kulturę – a za 3 lata będziemy mogli wejść do strefy euro. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie NBP, który zmniejszył przyszłoroczne zyski banku, bo zmieniły się zasady księgowania i budżet w ostatniej chwili trzeba było przerabiać.
Projekt nie podoba się jednak przyszłym rządzącym. Ten budżet jest bardzo konsumpcyjny, a mało prorozwojowy. Chcemy i poszukujemy w tym budżecie środków na inwestycje, głównie drogowe i kolejowe - mówi RMF Kazimierz Marcinkiewicz, od wczoraj kandydat na premiera z Prawa i Sprawiedliwości. Jak dodaje, przesunięcia dotyczyłyby 5-7 mld złotych. Posłuchaj relacji Miry Skórki:
W przyszłorocznym budżecie zaplanowano deficyt na poziomie 32,5 mld zł. Wydatki wyniosą 221 mld 803 mln zł wobec 209 mld 704 mln zł w tym roku. Natomiast dochody budżetowe w 2006 roku wzrosną do 189 mld 228 mln zł z 178 mld 870 mln zł w 2005 roku. Według ministra, wzrost PKB w przyszłym roku wyniesie 4,3% (w tym roku 3,3 proc.), a przychody prywatyzacyjne wyniosą 5 mld złotych.